Tomasz Stankiewicz, „Wprost”: Czy inni posłowie postrzegają Panią inaczej ze względu na wiek?
Aleksandra Kot: To na pewno wyzwanie. Rzeczywiście, mój wiek odbiega od standardowego wieku z jakim większość z nas kojarzy posłów i posłanki, ponieważ w Sejmie nie ma wielu osób przed trzydziestką. Nie czuję jednak, żebym była traktowana w inny sposób z tego względu. To zawsze był temat na początek rozmowy – szczególnie podczas pierwszych posiedzeń. Wiele osób do mnie podchodziło i zaczynało rozmowę od: "A, to ty jesteś tą najmłodszą posłanką". Zazwyczaj temat mojego wieku służył jako okazja do poznania mnie lepiej.
Niemniej jednak, zdarzało się, że pracownicy Sejmu, widząc mnie wchodzącą na posiedzenia komisji, postrzegali mnie bardziej jako asystentkę społeczną niż jako posłankę. To zrozumiałe, ponieważ ludzie w moim wieku pełnią raczej funkcję asystenta niż są posłami. Nie odbieram tego jednak jako formy dyskryminacji, a raczej jako naturalną reakcję na coś, do czego nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni.
Czytaj też:
Już nie Adam Gomoła. W Sejmie zasiądzie najmłodsza posłanka
Czy Pani obecność w Sejmie może zmienić postrzeganie młodszego pokolenia w polityce?
Tak. Nie oswoiliśmy się jeszcze z widokiem młodszych osób w Sejmie, więc mam nadzieję, że moja obecność pomoże to znormalizować.
W polityce młodsze pokolenia są rzadkością, zatem ich obecność zawsze wywołuje pewne zdziwienie. Być może nadszedł czas, aby na listach wyborczych pojawiało się więcej młodych osób, zwłaszcza na szczeblu samorządowym. Zachęci to innych młodych ludzi do zaangażowania się w politykę, co uważam za pozytywne zjawisko.
Czy kiedykolwiek spotkała się Pani z gorszym traktowaniem z powodu wieku?
Tak jak mówiłam wcześniej – chociaż pozytywne doświadczenia zdecydowanie przeważają, to owszem, czasami zdarza się, że ktoś traktuje mnie gorzej z racji wieku.