Gdyby Donald Tusk zdecydował się walczyć o urząd prezydenta w 2010 r. i wygrał, to pozostawi swoją partię bez lidera przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. Następcą Tuska nie może być Grzegorz Schetyna, szara eminencja rządu, ale bliżej nieznany Polakom. Jego wyjście z cienia zakończyłoby się porażką, bo wicepremiera zwyczajnie nie ma za co lubić. Być może więc z tego względu platforma rozpoczęła dyskusję na temat zmiany systemu politycznego w Polsce na kanclerski, żeby Tusk nie miał problemu z wyborem. Grałby tylko o stanowisko premiera.
Premier pragnie utrzymać poparcie zarówno konserwatywnych wyborców, jak i ludzi o bardziej liberalnych poglądach. Wartości tych dwóch grup są na tyle różne, że koalicja rządowa zachowuje się schizofrenicznie. Jest za, a nawet przeciw. Określenie się platformy w którymś z zagadnień o charakterze światopoglądowym będzie powodować spadek poparcia dla Tuska ze strony konserwatystów albo liberałów. Na spolaryzowaniu postaw społeczeństwa najbardziej straci platforma.
Liberalny styl sprawowania władzy przez Tuska, określany jako administrowanie państwem, przysparza mu głosów poparcia w czasach rozwoju gospodarczego. Po kilku tłustych latach następne najpewniej będą chude. Kiedy lodówki Polaków zacznie opróżniać inflacja, głosy rozżalonych mogą przechylić szalę na korzyść oponenta Tuska. Może być nim obecny prezydent Lech Kaczyński. Wyborcom będzie się on kojarzył z czasem dobrej koniunktury gospodarczej za czasów PiS. Natomiast rządy Tuska mogą się stać symbolem gospodarczego spowolnienia.
Sukces PO opiera się w dużej mierze na wizerunku tylko jednej osoby: Donalda Tuska. Ludzie są jednak zawodni. Ponadto nawet w najlepszych domach znaleźć można trupa w szafie. Tylko w ostatnich tygodniach dowiedzieliśmy się od premiera, że kiedyś palił marihuanę i miał problemy w relacjach z żoną.
Więcej o tym, dlaczego Donald Tusk nie zostanie prezydentem w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"
Liberalny styl sprawowania władzy przez Tuska, określany jako administrowanie państwem, przysparza mu głosów poparcia w czasach rozwoju gospodarczego. Po kilku tłustych latach następne najpewniej będą chude. Kiedy lodówki Polaków zacznie opróżniać inflacja, głosy rozżalonych mogą przechylić szalę na korzyść oponenta Tuska. Może być nim obecny prezydent Lech Kaczyński. Wyborcom będzie się on kojarzył z czasem dobrej koniunktury gospodarczej za czasów PiS. Natomiast rządy Tuska mogą się stać symbolem gospodarczego spowolnienia.
Sukces PO opiera się w dużej mierze na wizerunku tylko jednej osoby: Donalda Tuska. Ludzie są jednak zawodni. Ponadto nawet w najlepszych domach znaleźć można trupa w szafie. Tylko w ostatnich tygodniach dowiedzieliśmy się od premiera, że kiedyś palił marihuanę i miał problemy w relacjach z żoną.
Więcej o tym, dlaczego Donald Tusk nie zostanie prezydentem w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"