Köhler „uj”, Kaczyński „fuj” – tak najkrócej można streścić niemieckie komentarze po odmowie podpisania eurotraktatu przez obu prezydentów. Pierwszy podjął „mądrą decyzję”, drugi „rzuca kłody pod nogi Europy”. Niemcy postępują zgodnie z zasadą: „łapać złodzieja! – krzyczy złodziej”. W rzeczywistości to nie Kaczyński, lecz prezydent RFN stał się głównym hamulcowym unii.
Medialna wrzawa w Niemczech wokół prezydenta RP ma jeden cel – odciągnąć uwagę od prawdziwego zagrożenia dla eurotraktatu, jakim stali się właśnie Niemcy. W Niemczech, wcześniej niż w Polsce, rozpoczęły się dyskusje o tym czy np. brukselskie kompetencje są do pogodzenia z pryncypiami niemieckiej demokracji, czy traktat nie koliduje z niemiecką konstytucją. W tej sprawie do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego wpłynęły dwie skargi.
Prezydent Niemiec wcześniej od prezydenta Polski zaczął robić uniki, aby nie podpisać ratyfikacji traktatu lizbońskiego.
Więcej o niemieckim hamulcowym unii w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".
Prezydent Niemiec wcześniej od prezydenta Polski zaczął robić uniki, aby nie podpisać ratyfikacji traktatu lizbońskiego.
Więcej o niemieckim hamulcowym unii w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".