Tylko w ostatnich czterech latach liczba samochodów w naszym kraju zwiększyła się o 4 mln, a kilometry nowych dróg czy obwodnic, owszem, przyrosły, tyle że na papierze. Władze większości polskich miast bezradnie rozkładają ręce i mówią, że się nie da.
Dało się jedynie na Górnym Śląsku, ale to głównie zasługa Edwarda Gierka, za czasów którego górnośląska aglomeracja była traktowana jak faktyczna stolica Polski i tam lokowano większość pieniędzy przeznaczonych na system komunikacyjny.
Bezradność włodarzy polskich miast jest bardzo kosztowna. Komisja Europejska szacuje, że uliczne korki kosztują państwa wspólnoty 1 proc. ich PKB (jeszcze w 2004 r. było to 0,5 proc. PKB). Oznacza to, że przeciętny Polak (uwzględniając dzieci oraz mieszkańców wsi i małych miast) traci z powodu korków 300 zł rocznie. Rzeczywiste straty mieszkańców największych miast są liczone w tysiącach złotych.
Więcej o tym, czy i kiedy przestaniemy tracić czas i pieniądze w korkach w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".
Bezradność włodarzy polskich miast jest bardzo kosztowna. Komisja Europejska szacuje, że uliczne korki kosztują państwa wspólnoty 1 proc. ich PKB (jeszcze w 2004 r. było to 0,5 proc. PKB). Oznacza to, że przeciętny Polak (uwzględniając dzieci oraz mieszkańców wsi i małych miast) traci z powodu korków 300 zł rocznie. Rzeczywiste straty mieszkańców największych miast są liczone w tysiącach złotych.
Więcej o tym, czy i kiedy przestaniemy tracić czas i pieniądze w korkach w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".