Polscy politycy w czasie kryzysu finansowego wykazują się wzorowym spokojem: nie kupują złota, nie inwestują w „pewniaki”, nie wypłacają z banków swoich oszczędności. Tak wynika z rozmów przeprowadzonych przez „Wprost” z ponad 40 posłami.
Andrzej Orzechowski z PO (posiada lokaty, inwestuje w fundusze oraz gra na giełdzie) twierdzi, że prawdziwy kryzys Polskę ominie. Podobnego zdania jest Janusz Palikot (PO) i Tadeusz Iwiński (SLD). Palikot twierdzi nawet, że kryzys może być dobrą okazją do inwestowania w sprzedawane naprędce firmy - odradza jednak grę na giełdzie. Sam trzyma pieniądze w banku i jest pewien, że na tym nie straci. Iwiński sądzi, że polska gospodarka jest w dobrym stanie i jedyne, co zrobił to wymienił złotówki na euro.
Posłowie podkreślają, że polskie banki dzięki temu, że stawiały restrykcyjne wymagania kredytobiorcom, są odporne na zawirowania. Renata Zaremba z PO radzi jednak by na wszelki wypadek, rozłożyć swoje środki w kilku bankach. Potwierdza to Marek Wikiński (SLD). – Zdywersyfikowałem swoje oszczędności, a to pozwala na zachowanie spokoju. Janusz Dzięcioł z PO ulokował z kolei swój kapitał w nieruchomościach.
Są jednak także pechowcy, których poselski immunitet nie zabezpieczył przed kryzysem. Eugeniusz Kłopotek z PSL stracił na funduszach inwestycyjnych 1800 zł. - Z 15 tys. zł zostało mi 13,2 tys. – wyjawia. Paweł Poncyliusz (PiS) obawia się z kolei o losy wysokiego kredytu, który zaciągnął we frankach szwajcarskich. Jednak, jak mówi, „stara się nabrać powietrza w płuca" i przeczekać apogeum zawirowań.
Najczęściej wymienianym przez polityków powodem, dlaczego zachowują spokój jest jednak brak posiadania przez nich oszczędności. - Mam zaufanie do rządu i mojego banku, a poza tym uzbierałam tylko niewielką sumą – tłumaczy Joanna Fabisiak z PO. – Nie mam się czego bać. Wielkość moich oszczędności nie przekracza kwoty gwarantowanej przez rząd – tłumaczy Krystyna Łybacka z SLD. Tadeusz Cymański (PiS) mówi, że nie podejmuje żadnych działań, ponieważ oszczędności nie ma. Podobnie tłumaczy się Wojciech Olejniczak (SLD) oraz Maciej Płażyński (poseł niezrzeszony). Powinni w takim razie uaktualnić swoje oświadczenia majątkowe, w których wpisali odpowiednio 292 tys. zł oraz 40 tys. zł.
Posłowie podkreślają, że polskie banki dzięki temu, że stawiały restrykcyjne wymagania kredytobiorcom, są odporne na zawirowania. Renata Zaremba z PO radzi jednak by na wszelki wypadek, rozłożyć swoje środki w kilku bankach. Potwierdza to Marek Wikiński (SLD). – Zdywersyfikowałem swoje oszczędności, a to pozwala na zachowanie spokoju. Janusz Dzięcioł z PO ulokował z kolei swój kapitał w nieruchomościach.
Są jednak także pechowcy, których poselski immunitet nie zabezpieczył przed kryzysem. Eugeniusz Kłopotek z PSL stracił na funduszach inwestycyjnych 1800 zł. - Z 15 tys. zł zostało mi 13,2 tys. – wyjawia. Paweł Poncyliusz (PiS) obawia się z kolei o losy wysokiego kredytu, który zaciągnął we frankach szwajcarskich. Jednak, jak mówi, „stara się nabrać powietrza w płuca" i przeczekać apogeum zawirowań.
Najczęściej wymienianym przez polityków powodem, dlaczego zachowują spokój jest jednak brak posiadania przez nich oszczędności. - Mam zaufanie do rządu i mojego banku, a poza tym uzbierałam tylko niewielką sumą – tłumaczy Joanna Fabisiak z PO. – Nie mam się czego bać. Wielkość moich oszczędności nie przekracza kwoty gwarantowanej przez rząd – tłumaczy Krystyna Łybacka z SLD. Tadeusz Cymański (PiS) mówi, że nie podejmuje żadnych działań, ponieważ oszczędności nie ma. Podobnie tłumaczy się Wojciech Olejniczak (SLD) oraz Maciej Płażyński (poseł niezrzeszony). Powinni w takim razie uaktualnić swoje oświadczenia majątkowe, w których wpisali odpowiednio 292 tys. zł oraz 40 tys. zł.