Do niedawna żywność ekologiczna była jedynie fanaberią ludzi bogatych. Dziś prawie 10 proc. polskich konsumentów jest gotowych zapłacić za nią nawet o połowę więcej niż za produkty bez przedrostka „eko”, by nacieszyć podniebienie warzywami i owocami bez pestycydów. Tylko czy skórka warta jest wyprawki? Czy zgodnie z hasłem: „Lepiej dla ciebie i dla planety”, zyska na tym zarówno nasze zdrowie, jak i klimat oraz środowisko? Czy żywność ekologiczna to nowa nadzieja dla konsumentów, czy raczej wielki kant producentów?
Jeszcze niedawno firmy farmaceutyczne przekonywały, że dla zachowania zdrowia najlepsze są witaminy i antyoksydanty w tabletkach. Margaret Thatcher, była premier Wielkiej Brytanii, zamiast śniadania zażywała porcję tabletek do porannej małej czarnej. Ale to już przeszłość. Teraz liczy się wszystko to, co naturalne. Żywność ekologiczna ma lepszy smak w porównaniu z żywnością wytwarzaną przemysłowo, ale wpływa również na poprawę samopoczucia – wynika z sondażu przeprowadzonego wśród kobiet w wieku 25-55 lat na zlecenie producentów opakowań SIG Combibloc.
Kobiety kupują żywność organiczną w poczuciu odpowiedzialności za swoją rodzinę. Sądzą, że popierają uprawę zdrowej żywność i humanitarną hodowlę zwierząt. Wołowina „ekologiczna" powinna bowiem pochodzić z hodowli krów swobodnie pasących się na zielonej trawce. Kurczaki nie mogą być trzymane w ciasnych klatkach. Z kolei gęsi muszą biegać i pływać, żeby ich mięso było chude i smaczne. Dzięki temu żywność ekologiczna, choć może wyglądać mniej apetycznie, ma więcej walorów odżywczych – przekonują producenci ekologiczni. Ale czy tak jest naprawdę?
Badania specjalistów z Newcastle University sugerują, że w mleku krów z hodowli ekologicznych jest o 50-80 proc. więcej antyoksydantów. Więcej składników odżywczych mają też zboża, pomidory, ziemniaki, cebula, sałata i kapusta. Podobnie wypadły badania dr Alyson E. Mitchell z University of California. Uczona badała zawartość flawonoidów takich jak kwercetyna i kempferol. Okazało się, że w badanych przez nią pomidorach uprawianych metodami organicznymi tych korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy było o 79-97 proc. więcej niż w tych samych warzywach pochodzących z upraw przemysłowych.
O tym, czy żywność ekologiczna jest ekologiczna czytaj w Diagnozie Wprost w poniedziałkowym wydaniu tygodnika
Kobiety kupują żywność organiczną w poczuciu odpowiedzialności za swoją rodzinę. Sądzą, że popierają uprawę zdrowej żywność i humanitarną hodowlę zwierząt. Wołowina „ekologiczna" powinna bowiem pochodzić z hodowli krów swobodnie pasących się na zielonej trawce. Kurczaki nie mogą być trzymane w ciasnych klatkach. Z kolei gęsi muszą biegać i pływać, żeby ich mięso było chude i smaczne. Dzięki temu żywność ekologiczna, choć może wyglądać mniej apetycznie, ma więcej walorów odżywczych – przekonują producenci ekologiczni. Ale czy tak jest naprawdę?
Badania specjalistów z Newcastle University sugerują, że w mleku krów z hodowli ekologicznych jest o 50-80 proc. więcej antyoksydantów. Więcej składników odżywczych mają też zboża, pomidory, ziemniaki, cebula, sałata i kapusta. Podobnie wypadły badania dr Alyson E. Mitchell z University of California. Uczona badała zawartość flawonoidów takich jak kwercetyna i kempferol. Okazało się, że w badanych przez nią pomidorach uprawianych metodami organicznymi tych korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy było o 79-97 proc. więcej niż w tych samych warzywach pochodzących z upraw przemysłowych.
O tym, czy żywność ekologiczna jest ekologiczna czytaj w Diagnozie Wprost w poniedziałkowym wydaniu tygodnika