Przyszłoroczny budżet ma być jeszcze skromniejszy od obecnego. Z ustaleń „Wprost” wynika, że ministrowie dostali już od Jacka Rostowskiego dwa zalecenia: zamrozić pensje resortowych urzędników oraz obciąć wydatki na zakupy, ekspertyzy i inwestycje, miejscami nawet o 10 procent. Część członków gabinetu Donalda Tuska już buntuje się przeciw tym pomysłom.
Według informacji "Wprost" ministrowie mają jeszcze ponad tydzień na przedstawienie swoich propozycji do budżetu na 2010 rok. Dotychczas projekty budżetów przygotowywane przez szefów ministerstw stanowiły punkt wyjścia do negocjacji z resortem finansów. Zazwyczaj był to więc koncert życzeń, który przekuwał się w realny budżet dopiero podczas rozmów z ministrem finansów. W tym roku jest inaczej. Członkowie gabinetu Tuska jeszcze przed przystąpieniem do przygotowywania wyjściowych propozycji dostali dwa restrykcyjne zalecenia: utrzymać wynagrodzenia urzędników na poziomie znowelizowanego budżetu na 2009 rok i obciąć tzw. wydatki rzeczowe (ekspertyzy, zakup sprzętu, inwestycje). Miejscami cięcia mają wynieść nawet 10 procent i to w stosunku do obecnego, mocno nadwątlonego, budżetu. – Obcięcie wydatków rzeczowych jeszcze rozumiem, ale zamrażanie pensji urzędników to absurd. Oni i tak zarabiają śmiesznie mało, a wielkich oszczędności z tego nie będzie – mówi „Wprost" jeden z ministrów. - Szkoda, że ministerstwo finansów nie ma dość odwagi, by zamrozić wynagrodzenia związkowców w spółkach skarbu państwa, sędziów, żołnierzy czy policjantów. A to mogłoby przynieść jakieś pieniądze – dodaje inny. – My zamierzamy walczyć. Chcemy negocjować z ministerstwem finansów. Mamy kilka wieloletnich inwestycji, których nie możemy przerwać, bo będziemy płacić kary i wyjdzie jeszcze gorzej. W każdym razie nie poddamy się bez walki – zapowiada w rozmowie z „Wprost” jeden z wiceministrów.
- Jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach. Na obecnym etapie jest decyzja, żeby utrzymać na poziomie z 2009 roku kwotę bazową wykorzystywaną do wyliczania wynagrodzeń. Jeśli zaś chodzi o wydatki rzeczowe, dopiero rozsyłamy cząstkowe limity. Ostatecznie wszyscy dysponenci będą jednak traktowani indywidualnie – mówi „Wprost" rzeczniczka resortu finansów Magda Kobos. Rzecznik całego rządu Paweł Graś jak zwykle był nieosiągalny.
- Jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach. Na obecnym etapie jest decyzja, żeby utrzymać na poziomie z 2009 roku kwotę bazową wykorzystywaną do wyliczania wynagrodzeń. Jeśli zaś chodzi o wydatki rzeczowe, dopiero rozsyłamy cząstkowe limity. Ostatecznie wszyscy dysponenci będą jednak traktowani indywidualnie – mówi „Wprost" rzeczniczka resortu finansów Magda Kobos. Rzecznik całego rządu Paweł Graś jak zwykle był nieosiągalny.