Kiedy Michał Kamiński (PiS) nieoczekiwanie przegrał wybory na wiceszefa Parlamentu Europejskiego, jako prawdziwy sukces przedstawiano fakt, że został w zamian szefem frakcji Konserwatystów i Reformatorów. "Wprost" ustalił nie tylko, że większość delegacji PO nie poparła Kamińskiego, ale też że torysi zażądali, by zrezygnował z kierowania ich frakcją w połowie kadencji.
Według oficjalnej wersji europosłowie Platformy jak jeden mąż poparli kandydaturę Kamińskiego – jest w zwyczaju, że na forum PE Polacy popierają się niezależnie od różnic politycznych. Z nieoficjalnych ustaleń „Wprost" wynika jednak, że jedynie sześcioro spośród 25 eurodeputowanych PO oddało głos na polityka PiS. Dlaczego reszta była przeciw? – Część po prostu nie lubi Kamińskiego lub jest z nim w konflikcie, a reszta liczy na powrót torysów do naszej frakcji. Blokując wybór Kamińskiego, doprowadziliśmy do spięcia między nimi i PiS-owcami. Teraz ich frakcja wisi na włosku. Jeszcze trochę popracujemy i dojdzie do rozłamu – zaciera ręce jeden z europosłów PO. Postawą Platformy oburzony jest europoseł PiS Ryszard Legutko: – Rzeczywiście, docierały do nas nieoficjalne informacje, że duża część PO była przeciw. Widocznie mają wdrukowane, że nie wolno im popierać nikogo z PiS – mówi w rozmowie z „Wprost". Twierdzi, że dzień przed głosowaniem Jerzy Buzek przyrzekł mu poparcie dla Kamińskiego. – Wygląda na to, że albo się z tego nie wywiązał, albo nie był do tego zdolny. Myślę, że bardziej prawdopodobne jest to drugie – mówi.
O kulisach międzypartyjnych rozgrywek Polaków w europarlamencie czytaj w poniedziałkowym „Wprost".
O kulisach międzypartyjnych rozgrywek Polaków w europarlamencie czytaj w poniedziałkowym „Wprost".