Po wybuchu afery hazardowej na eurodeputowanych Platformy padł blady strach. Nie chodzi jednak o notowania ich partii, a o to, że Donald Tusk zaproponuje któremuś z nich stanowisko w rządzie. – Tu mamy spokój, pięcioletnią kadencję i kilkadziesiąt tysięcy pensji. Tylko wariat chciałby z tego zrezygnować – mówi „Wprost” jeden z eurodeputowanych Platformy.
Propozycja wejścia do rządu lub do Kancelarii Premiera byłaby z gatunku tych nie do odrzucenia. W sytuacji kryzysu politycznego, z jakim boryka się Platforma, żaden z polityków tej partii nie mógłby odmówić Donaldowi Tuskowi. O ile dla posłów i senatorów taka oferta oznaczałaby prestiż i polityczny awans, o tyle wśród eurodeputowanych trudno znaleźć osobę, która byłaby zainteresowana przeprowadzką do Warszawy. – MSWiA czy Ministerstwo Sportu byłoby jeszcze jakimś wyzwaniem, ale najgorzej byłoby dostać propozycję zostania rzecznikiem czy w ogóle sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. 8 tys. zł pensji, praca 24 godziny na dobę i użeranie się z dziennikarzami to nie jest zachęcająca perspektywa. Mam nadzieję, że Donald mi tego nie zrobi i nie sięgnie po mnie – przyznaje jeden z europosłów PO. A co jeśli sięgnie? – Na pewno mu nie odmówię, ale wolałbym nie stawać przed takim wyborem – odpowiada.
Trudno się dziwić. Pensja europosła wynosi obecnie ok. 32 tys. zł. Do tego dochodzi ok. 300 euro diety za każdy dzień pobytu w Parlamencie Europejskim, ok. 1,5 tys. euro miesięcznie na przeloty oraz dodatkowe środki na zatrudnienie asystentów. Łącznie nawet ok. 150 tys. zł miesięcznie.
Trudno się dziwić. Pensja europosła wynosi obecnie ok. 32 tys. zł. Do tego dochodzi ok. 300 euro diety za każdy dzień pobytu w Parlamencie Europejskim, ok. 1,5 tys. euro miesięcznie na przeloty oraz dodatkowe środki na zatrudnienie asystentów. Łącznie nawet ok. 150 tys. zł miesięcznie.