Przejmowanie różnych zachowań Bieleckiego może mieć u Tuska podłoże psychologiczne. JKB jest bowiem uosobieniem ukochanego przez wszystkich liberałów mitu self-made mana. Do wszystkiego doszedł sam. Zaczynał jako bezrobotny, później był kierowcą ciężarówki, a swoją pierwszą firmę konsultingową założył jeszcze za głębokiej komuny. Tuskowi musiało to imponować, tym bardziej że sam nigdy nie sprawdził się w biznesie. Bielecki miał prawo olśnić go także jako polityk. Został premierem w wieku 39 lat, wyrzucił z Polski radzieckie wojska, pierwszy mówił o NATO. No i miał wystąpienie po angielsku na szczycie w Davos! Szef PO niedawno powiedział nawet, że Jan Krzysztof pomaga mu szlifować język, wysyłając SMS-ami angielskie słówka. Jakim cudem Tusk, który kreuje się na twardego lidera, mógł coś takiego przyznać? Widocznie Bielecki to dla niego ktoś więcej niż tylko starszy brat.
Dlaczego jeszcze Donald Tusk uczy się od Jana Krzysztofa Bieleckiego dowiesz się w poniedziałek z tygodnika "Wprost"Jan „Bóg” Bielecki
Dodano: / Zmieniono:

Pogłoski o bezwzględności Donalda Tuska są nieco przesadzone. Jest bowiem człowiek, którego premier nie tylko nigdy nie poświęci w imię politycznych interesów, ale którego traktuje jak swojego boga. „Mentor”, „starszy brat”, „siwy”, „jednoosobowa rada mędrców” lub po prostu „JKB” – tak mówi się o nim w Platformie Obywatelskiej. To oczywiście Jan Krzysztof Bielecki.
Tusk kopiuje Bieleckiego nawet w najmniejszych detalach, choćby takich jak chodzenie z kancelarii premiera do Belwederu piechotą. Podobnie jak JKB przywiązuje też wielką wagę do ubioru, zawsze nosi idealnie wytaliowane garnitury, dba o odpowiedni dobór koszul i krawatów. Czyż nie z takiej dbałości słynął Bielecki w przaśnych początkach III RP? Igor Janke, kreśląc w „Rzeczpospolitej" jego sylwetkę, przywołał zabawną anegdotę z inauguracyjnego posiedzenia klubu parlamentarnego KLD. Pierwsza rada, jakiej Bielecki udzielił świeżo upieczonym posłom, miała brzmieć: „Nie noście białych skarpet i butów z frędzlami!".