Miałem ksywkę Napoleon

Miałem ksywkę Napoleon

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak /Wprost 
Co sądzi o gejach i dlaczego w szkole nazywano go Napoleonem – mówi Michał Kamiński, przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim
Wprost: Na pytanie brytyjskiego dziennikarza Iana Dale’a: „Czy wybrałby się pan na imprezę gejowską Gay Pride?", odpowiedział pan, że gdyby został zaproszony, to tak. Co się w panu zmieniło?

Michał Kamiński: Chodziło o imprezę organizowaną w trakcie zjazdu brytyjskiej Partii Konserwatywnej przez gejów konserwatystów. Dziennikarz pytał mnie, czy spotkałbym się z członkami Partii Konserwatywnej, którzy są gejami. Oczywiście, spotkałbym się. Nie mam problemu, żeby rozmawiać z ludźmi o orientacji homoseksualnej. Nie dzielę ludzi ze względu na kryterium orientacji.

A na imprezę gejów liberałów by się pan wybrał?
Nie sądzę, żebym został na taką zaproszony.

A co, jeśli dostanie pan zaproszenie?
Nie chodzę na imprezy gejowskie, bo mnie to nie interesuje, tak jak nie chodzę na imprezy o charakterze heteroseksualnym, bo od tego mam żonę. Poza tym czym innym jest impreza, podczas której odbywają się jakieś akcje o charakterze seksualnym, a czym innym impreza organizowana w ramach zjazdu brytyjskich konserwatystów przez gejów będących członkami partii.

Jakie książki pan czytał, gdy był pan małym chłopcem? Przygody Tomka Sawyera?
Moim ulubionym bohaterem był Winnetou. To była książka, na której się nauczyłem czytać, w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Mama zastosowała wobec mnie podstęp: przeczytała mi pierwszy tom „Winnetou", a w drugim zaczęła sobie robić jaja, wymyślała niestworzone historyjki. Zorientowałem się, że coś jest nie halo, kiedy koń Winnetou zaczął mówić ludzkim głosem, i kolejny tom przeczytałem już sam. Później zawsze bardzo dużo czytałem.

Utożsamiał się pan z bohaterami książek?
Jak każdy. Dość wcześnie zafascynowałem się Napoleonem. Jako chłopak bardzo dużo o nim czytałem i choć z wyglądu raczej go nie przypominałem, to miałem w szkole ksywkę Napoleon.

Tabloidy pisały, że żona postawiła panu warunek: albo Bruksela, albo ona. To prawda?
Nie, ale początek był trudny. I nadal mi jej bardzo brakuje, strasznie tęsknię za nią i za dzieciakami. Moje córeczki wkroczyły teraz w taki wiek, że potrzebują mnie w sensie intelektualnym. Żałuję, że nie mogę z nimi rozmawiać tak często, jak bym chciał. Martwi mnie to, bo chciałbym być dobrym ojcem. Sam wychowywałem się bez ojca i zdaję
sobie sprawę, jak ważny jest mężczyzna w wychowaniu dzieci.

Kim powinny być dzieci Michała Kamińskiego?
Same o tym zdecydują.

Któraś już wykazuje zainteresowanie polityką?
Siłą rzeczy muszą być polityką zainteresowane, bo żyją w tym środowisku. Gdy w trakcie kampanii wyborczej starszą Tosię koleżanki w przedszkolu pytały, dlaczego jej tata jest na billboardach, ona odparła: „Tata po prostu zmienia pracę". Sama sobie to wykombinowała. Ostatnio był u nas na kolacji prezes Jarosław Kaczyński i Tosia mówi do Nastki: „Tata ma ważnych gości, jest pan prezydent". Ona wie oczywiście, jak wygląda prezydent, tylko się pomyliła.


Więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST