Udało nam się dotrzeć do Lazarowicza. - To, że nie jestem na terenie Polski nie oznacza, iż się ukrywam. W Polsce przebywałem tylko czasowo. W czasie przesłuchań w charakterze świadka w 2004 r. legitymowałem się paszportem angielskim, jako adres do doręczeń podałem poza adresem w Wielkiej Brytanii także polski. Pomimo tego żadna korespondencja nie wpłynęła. Prokuratura wbrew prawu nie wezwała mnie jako podejrzanego na przesłuchanie, które to przepisami procedury karnej jest przewidziane przed zastosowaniem tymczasowego aresztowania. Chwilami myślę, że komuś zależy, abym trwał w niebycie, jakby moja wiedza o NFI stanowiła dla kogoś zagrożenie. Przyjechałbym do Polski złożyć zeznania, ale nikt nie chce wydać mi listu żelaznego. W tej sprawie nie chodzi, by złapać króliczka, ale by go gonić - powiedział w rozmowie z „Wprost" Lazarowicz.
Więcej we wtorkowym wydaniu tygodnika „Wprost" i na www.wprost.pl