Wczoraj „kartofel” i „jadowity karzeł”, dziś „waleczny patriota” i „wielki proeuropejczyk”. Po śmierci prezydent Lech Kaczyński doczekał się w Niemczech szacunku i uznania. Jaką prasę będzie miał drugi „jadowity karzeł” – Jarosław Kaczyński?
Jeszcze zmarły tragicznie prezydent RP nie znalazł się w grobie, a już niemiecki kabaret telewizji publicznej ZDF ironizował: niedawno „żadna świnia w Europie nie chciała mieć z nim do czynienia, a teraz ta orgia powszechnej żałości". Aby było śmieszniej, występujący w białym fartuchu komediant Urban Priol parodiował zachowanie Lecha Kaczyńskiego w samolocie: „Lądować! Natychmiast! Rozkazuję! Jestem prezydentem!". Jakkolwiek było to niesmaczne, Priolowi trudno odmówić racji: przypomniał, jak przed śmiercią traktowany był polski prezydent nie tylko w Niemczech.
Dobra pamięć jest dokuczliwa. Cierpiał na nią sam Lech Kaczyński, który swoją polityką usiłował zapobiec powtórce z historii. W medialnej przygrywce przed jego pierwszym przyjazdem do Berlina Kaczyński miał już przyklejone łaty nielubiącego Niemców nacjonalisty i homofoba. „Lesbijki i pederaści żyją w Polsce niebezpiecznie" – donosił „Der Spiegel". Miliony Niemców dowiedziały się, jak to polscy homoseksualiści ścigani są przez policję konną, bici i wyrzucani z pracy.
Dobra pamięć jest dokuczliwa. Cierpiał na nią sam Lech Kaczyński, który swoją polityką usiłował zapobiec powtórce z historii. W medialnej przygrywce przed jego pierwszym przyjazdem do Berlina Kaczyński miał już przyklejone łaty nielubiącego Niemców nacjonalisty i homofoba. „Lesbijki i pederaści żyją w Polsce niebezpiecznie" – donosił „Der Spiegel". Miliony Niemców dowiedziały się, jak to polscy homoseksualiści ścigani są przez policję konną, bici i wyrzucani z pracy.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika Wprost