Wiele firm liczy popowodziowe straty. Są i takie, które uwzględniając w działalności kaprysy pogody, oszczędzają rocznie nawet kilkadziesiąt milionów złotych.
– To ile piwa mamy nawarzyć w przyszłym tygodniu? – wypytują piwowarzy Piotra Ozgę, dyrektora rozwoju sprzedaży w Grupie Żywiec. A ten, zanim odpowie, siada do komputera i studiuje prognozy pogody. Bo bez nich właściwie nie sposób przewidzieć sprzedaży, a więc i tego, ile piwa trzeba wyprodukować oraz jak je zaserwować. – W sprzedaży piwa obowiązuje kilka prawd absolutnych związanych z pogodą – mówi Piotr Ozga. – Jeżeli pogoda jest od dłuższego czasu zła, to potrzeba kilku dni słonecznych, z wysokimi temperaturami, żeby sprzedaż ruszyła. Natomiast w wypadku dobrej pogody wystarczy tylko dzień złej, aby sprzedaż stanęła – mówi. Grupa Żywiec opracowuje tzw. prognozy RSF (Real Sales Forecast). Jest to plan produkcyjny z wykorzystaniem kilku parametrów, takich jak aktualny trend sprzedażowy, intensywność działań promocyjnych oraz krótko- i średniookresowa prognoza pogody. W branży mówi się, że najlepszym sprzedawcą piwa jest słońce. Deszczowa pogoda i niskie temperatury zmniejszają liczbę wyjazdów za miasto, spotkań przy grillu, kiedy pije się dużo piwa. W ubiegłym roku deszczowy czerwiec oraz podwyżka akcyzy przyczyniły się do 10-proc. spadku sprzedaży piwa w Polsce.
Czytaj więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"
Czytaj więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"