Brudziński: tragedii w Smoleńsku można było uniknąć

Brudziński: tragedii w Smoleńsku można było uniknąć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Joachim Brudziński (fot. FORUM) 
Gdyby nie ten poziom „wścieklizny politycznej”, z którą mieliśmy do czynienia przed 10 kwietnia, to do tragedii by nie doszło - mówi w rozmowie z Tomaszem Machałą poseł PiS Joachim Brudziński. Brudziński mówi też, że ma obawy o losy śledztwa, ponieważ "największe katastrofy lotnicze w Rosji zawsze kończyły się orzeczeniem takim samym: winy pilota". - Przy okazji wielkich tragedii, ataków terrorystycznych widać, że w Rosji jest dosyć specyficzne podejście do standardu życia ludzkiego i do procedur - mówi poseł PiS.
Poseł przekonuje, że nie jest agresywnym politykiem i "potrafi mówić łagodniej od Joasi Kluzik-Rostkowskiej, Eli Jakubiak czy Pawła Poncyljusza". Dodaje, że o zarzutach pod adresem tego jak Donald Tusk zachowywał się w Smoleńsku nie mówił wcześniej, aby nie brutalizować kampanii wyborczej. Tłumaczy, że milczał, ale nie zapomniał: - Nigdy pamięć o tym, co tam się wydarzyło, nas nie opuściła. Nigdy - mówi poseł. Wierzę, być może naiwnie, że uda się tę tragedię wyjaśnić. Że zrobi to polska prokuratura, bo w dobrą wolę Rosjan nie za bardzo chce mi się wierzyć - dodaje.

Pytany dlaczego Jarosław Kaczyński nie poleciał do Smoleńska z premierem Tuskiem Brudziński tłumaczy, że delegacja PiS miała w tamtym momencie już "wszystko załatwione i czekała na odlot". Wyjaśnia też dlaczego Jarosław Kaczyński nie chciał przyjąć kondolencji od Władimira Putina: - Gdy zbieraliśmy się do wyjazdu, padła propozycja, ze pan premier Putin łaskawie prosi pana Kaczyńskiego do namiotu, bo zechce mu złożyć kondolencje. Wyglądało to trochę tak: „Imperator Wszechrusi wzywa łaskawie do swojego namiotu, przed swoje oblicze". Z tego, że Jarosław Kaczyński tam nie poszedł, byłem wtedy i jestem dziś bardzo dumny. Zachował się jak mąż stanu - mówi poseł PiS.

Cały wywiad Tomasza Machały z Joachimem Brudzińskim będzie można przeczytać w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost".