Droższe lekarstwa, znikające apteki? Debata "Wprost24"

Droższe lekarstwa, znikające apteki? Debata "Wprost24"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Jakub Czermiński (WPROST24) 
Wzrost cen leków, likwidacja rynku farmaceutycznego w Polsce i zamiana aptekarzy-przedsiębiorców w aptekarzy-funkcjonariuszy państwowych – takie będą, zdaniem uczestników organizowanej przez Wprost24 debaty, skutki przyjęcia nowych przepisów dotyczących leków refundowanych proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia.
Projekt ustawy refundacyjnej trafił do parlamentu 27 października tego roku i po pierwszym czytaniu został skierowany do dalszych prac w komisji zdrowia. Zgodnie z jego założeniami regulacja rynku leków refundowanych za pomocą ustalania cen maksymalnych, zostanie zastąpiona ustalaniem sztywnej ceny zbytu przez powołaną specjalnie do tego celu przez Ministerstwo Zdrowia Komisję Ekonomiczną. Oprócz tego resort proponuje zmniejszenie marży detalicznej ze sprzedaży leków z 8,91 procent do 5 procent i wprowadzenie 3-procentowego podatku od dochodów ze sprzedaży leków refundowanych. Efekt? Resort wylicza, że apteki stracą na nowych rozwiązaniach 180 milionów złotych rocznie, a właściciele hurtowni odchudzą swoje portfele o 450 milionów złotych. Resort zapewnia, że jednocześnie dojdzie do obniżenia cen aż 92 procent leków, a poza tym uda się skończyć z tzw. turystyką lekową – czyli wędrowaniem pacjentów od apteki do apteki, w poszukiwaniu punktu, w którym dany lek będzie objęty najwyższym rabatem. Na mocy nowych przepisów taka turystyka nie będzie miała sensu, bo leki refundowane będą kosztowały w każdej aptece tyle samo.

„Konkurencja znika – ceny rosną"

Z wyliczeniami resortu nie zgodzili się eksperci, którzy wzięli udział w debacie zorganizowanej przez portal Wprost24. Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha przekonywał, że ministerstwo sięga po rozwiązania rodem z PRL-u, których rezultatem będzie niechybny wzrost cen leków. – Jeśli ministerstwo ustala sztywne ceny i likwiduje mechanizm konkurencji cenowej to wzrost cen leków jest nieunikniony – ostrzegał ekspert. Tego samego zdania była dr Monika Bychowska z Instytutu Prawa Konkurencji, która nie zgadza się z krytycznym podejściem resortu zdrowia do tzw. turystyki lekowej. – Taka „turystyka" to przecież dobrodziejstwo wolnego rynku. Pacjent ma prawo do szukania tańszego leku, a przed zbyt wysokimi cenami chroni go, istniejący w dzisiejszych przepisach, mechanizm ceny maksymalnej. Rynek leków musi być regulowany, ale nawet Komisja Europejska zwraca uwagę, że poniżej poziomu ceny maksymalnej powinna być możliwa konkurencja cenowa – zwracała uwagę dr Bychowska, która pytała jednocześnie na czym opiera się resort podając informację, że na pozbawionym możliwości konkurowania rynku ceny leków się zmniejszą. Również prezes Federacji Pacjentów Polskich Stanisław Maćkowiak przekonywał, że dla pacjentów turystyka lekowa nie jest żadnym obciążeniem. - Mówimy o ludziach, którzy często są bardzo słabo uposażeni. Dla nich konieczność wydania kilkunastu złotych więcej to ogromne obciążenie. Nie zapominajmy, że już dziś wiele osób nie wykupuje wszystkich przepisywanych im leków – tłumaczył. Prezes Maćkowiak zauważył również, że przepisy ustawy doprowadzą do zastąpienia turystyki refundacyjnej „turystyką kontraktową". Po wprowadzeniu proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia zmian w ustawie refundacyjnej apteka nie będzie mogła, tak jak dotąd, wydawać leków refundowanych jeśli nie podpisze umowy z NFZ. - Pacjenci zamiast szukać tańszych leków w aptekach, będą musieli szukać aptek  w których w ogóle będą mogli zrealizować receptę – ubolewał.

[[mm_1]]

Zdaniem uczestników debaty – mimo zapewnień ministerstwa – wzrost cen leków jest nieunikniony, choćby ze względu na wprowadzenie 3-procentowego podatku od dochodów ze sprzedaży leków refundowanych. – Nastąpi coś co w ekonomii nazywa się przerzucaniem podatku – tłumaczył Andrzej Sadowski wskazując, że konieczność zapłacenia podatku producenci leków zrekompensują sobie podwyższeniem cen leków, które nie są refundowane. Tego samego zdania był dr Leszek Borkowski, były prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, który tłumaczył obrazowo, że „jeśli ktoś handluje tylko cebulą i ziemniakami, i nagle nie może zarabiać na ziemniakach, to niechybnie podniesie cenę cebuli". Z kolei prezes Maćkowiak przytaczał przepis ustawy, który dowodzi, że intencją ustawodawcy jest obniżenie wysokości środków przekazywanych przez NFZ na refundację leków – a więc zwiększenie obciążeń pacjentów w tym zakresie: – Projekt określa maksymalny poziom wydatków NFZ na refundację leków na poziomie 17 procent ogólnego budżetu Funduszu przeznaczonego na świadczenie zdrowotne. Tymczasem wydatki NFZ na leki wyniosły w 2009 roku 18,9 procent, a w 2010 roku wzrosną prawdopodobnie do 21 procent. Twórcy ustawy dbają więc o interes NFZ – i zwiększają obciążenie pacjenta kosztami leczenia.

[[mm_3]]


Państwo zamiast rynku

Eksperci nie zgodzili się również z argumentami resortu, że apteki pozbawione możliwości konkurowania w zakresie ceny produktu, będą rywalizować pod względem poziomu opieki farmaceutycznej. Dr Borkowski zwracał uwagę, że większość pracowników aptek to tzw. technicy farmaceutyczni, a więc osoby, które nie kończyły specjalistycznych studiów wyższych. – Jak w takich warunkach można mówić o opiece farmaceutycznej? Jeżeli ktoś ma udzielać pacjentowi porad musi mieć solidną wiedzę – podkreślał. Z kolei dr Bychowska zwracała uwagę na to, że jeśli na danym rynku likwiduje się konkurencję cenową to działające na nim firmy – w tym przypadku apteki – nie mają motywacji do konkurowania jakością, bo jeśli ceny wszędzie są jednakowe, pacjent najprawdopodobniej i tak wybierze najbliższy punkt oferujący określony produkt.

[[mm_2]]

Andrzej Sadowski zwrócił również uwagę na fakt, że za liczonymi w setkach milionów złotych stratami branży farmaceutycznej stoją konkretni ludzie, którzy stracą pracę w związku z koniecznością zamknięcia części aptek i hurtowni. - Czy rządowi zależy wprowadzając taką ustawę zwiększyć poziom bezrobocia i zdezorganizować dobrze funkcjonującą branżę? Ta ustawa nie ma ze zdrowiem wiele wspólnego. Jest wysoce szkodliwa gospodarczo, wysoce szkodliwa społecznie i wątpliwa jeśli chodzi o poprawę systemu ochrony zdrowia w Polsce – krytykował nowe przepisy ekspert. Wtórowała mu dr Bychowska: - Jeśli firma wypada z rynku ze względu na działania naturalnych mechanizmów rynkowych, wówczas oznacza to po prostu, że w danym miejscu nie ma popytu na jej usługi. Ale ta ustawa likwiduje rynek farmaceutyczny w Polsce. Powstaje ściśle uregulowany i kontrolowany mechanizm administracyjny, w który próbuje się wtłoczyć podmioty działające na rynku. De facto aptekarze staną się funkcjonariuszami państwowymi – ostrzegała ekspertka z Instytutu Prawa Konkurencji.

[[mm_4]]


Niewiedza jest siłą?

Czy ustawa ma jakieś plusy? Zdaniem dr Marka Świerczyńskiego adwokata z kancelarii Baker & McKenzie pozytywne jest to, że dostosowuje ona polskie przepisy do prawa europejskiego. Dr Borkowski z przekąsem zauważył, że plusem ustawy jest odciążenie, w dobie kryzysu, budżetu państwa z konieczności pokrywania rosnących wydatków na refundację leków. Prezes Maćkowiak mówił o pojedynczych przepisach korzystnych dla pacjenta. Generalnie jednak nasi rozmówcy oceniali projekt ustawy jednoznacznie. - To próba dezorganizacji i zniszczenia rynku, który obecnie dobrze funkcjonuje. Resortu zdrowia można bronić jedynie przypominając stwierdzenie George’a Orwella, że „niewiedza jest siłą". Być może ministerstwo nie wie co czyni i to może być jakimś usprawiedliwieniem jego destrukcyjnej działalności – podsumował debatę Andrzej Sadowski.

[[mm_5]]

Redakcja Wprost24

Galeria:
Debata Wprost24