- Naparzamy na maksa - mówi o najnowszej płycie "Voo Voo". Według Waglewskiego to najuczciwsza płyta, jaką nagrał zespół. - Są długie solówki gitarowe, są fajne riffy saksofonowo-gitarowe. Wszystko brzmi brudno, nie ma żadnego „tuningowania", jest nierówno, krzywo, ale to żyje! - podkreśla. Dodaje, że nagrał płytę, bo usłyszał Kim Nowak, bo "wreszcie pojawiła się konkurencja".
Polska A.D. 2010 przypomina Waglewskiemu lata 70. i 80. ubiegłego wieku. - Media znów działają fatalnie, ale zarazem znakomicie funkcjonuje "podziemie" - tłumaczy lider Voo Voo. Dzięki "podziemiu" funkcjonuje coś poza mainstreamem. Waglewski pociesza się, że w świecie powierzchowności układnej sztuki zdarzają się skoki estetyczne, których media nie kreują. - Te skoki się biorą z kosmosu. I ludzie je uwielbiają - zauważa Waglewski.
Co się w Polsce dzieje z kulturą? - Są dwa światy, jeden został wykreowany przez telewizję publiczną. Gdyby tak wyglądał Polak jak ten stworzony przez telewizję publiczną, tobym popełnił samobójstwo - deklaruje muzyk.
Kto wrzucił Chopina do kałuży? Dlaczego Waglewski nie jeździ na Wybrzeże? Kto daje w ryja po wyjściu z kościoła? Rozmowa Hołdysa z Waglewskim w najnowszym "Wprost", w kioskach od 15 listopada, na Wprost24 od ręki.