Palikot zniknął z mediów, buduje ruch polityczny od dołu, szuka poparcia w internecie. Trzeszczy PiS, wyrzucani przez Kaczyńskiego partyjni liberałowie mówią o nowej partii. Czy coś wreszcie drgnie na zabetonowanej scenie politycznej?
- Platforma śmierdzi trupem. Decyduje paru ludzi na górze, a na dole nic się nie dzieje – ocenia Paweł Tanajno. 35 lat, szeregowy członek PO, koordynator grupy, która przygotowała warszawskie spotkanie Janusza Palikota z sympatykami. – Janusz jest zupełnie inny. Formułuje ogólną wizję, ale szczegóły zostawia nam. Inne partie przypominają piramidę, gdzie wąska góra narzuca wolę dołom. U nas będzie odwrotnie - zapewnia Tanajno.
Po pierwszych sondażach, które dawały Ruchowi Poparcia Palikota marne pojedyncze procenty, większość komentatorów orzekła, że Palikot popełnił polityczne samobójstwo. Opuszczając PO, sam się zmarginalizował. Nie przyciągnął znanych twarzy, a jako samodzielny lider nie ma poważnej oferty dla wyborców. Jego bojowy antyklerykalizm to żadna oferta, raczej wyraz bezradności. A zatem król jest nagi.
A w internecie? Niezliczona ilość witryn. Setki lakonicznych ogłoszeń: tylko nazwa miejscowości bądź powiatu i numer telefonu. „Szukam kontaktu", „Chcę się zaangażować", „Poszukuję chętnych do pomocy". Palikot niemal codziennie gdzieś w Polsce organizuje spotkanie z sympatykami.
Czy ktoś rozkruszy polską scenę polityczną? Czy powstanie siła, będąca w stanie zagrozić dominacji PO i PiS? Czy jej liderem zostanie Palikot? A może dysydenci z Prawa i Sprawiedliwości? Tekst Rafała Kalukina "Kruszenie betonu" w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w kioskach od 15 listopada, na Wprost24 od ręki.