Dusza jest w mózgu - historia wybitnego neurochirurga

Dusza jest w mózgu - historia wybitnego neurochirurga

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Lekarzowi nigdy nie wolno zwątpić. Wybitny neurochirurg Tomasz Trojanowski wie o tym dobrze, bo leczył pacjentów, którym nikt inny nie dawał już szans.
Gdyby nie prof. Tomasz Trojanowski, neurochirurg z Lublina, mój syn już by nie żył – mówi Roman Graczyk, znany krakowski dziennikarz i  publicysta. Niemal dokładnie sześć lat temu, po zakończeniu sylwestrowego biegu na bulwarach wiślanych w Krakowie, 15-letni wówczas Krzyś przeszedł rozległy udar mózgu. Gdy przyjechało pogotowie, miał już niedowład połowy ciała, przestał mówić.

Przewieziono go do szpitala dziecięcego w Prokocimiu. – Udar spowodował poważny obrzęk mózgu. Leczenie farmakologiczne nie pomagało, obrzęk cały czas narastał, a lekarze nie mieli pomysłu, co robić dalej. W  dziesiątej dobie stan syna gwałtownie się pogorszył. Powiedziano nam, że to koniec. Zasugerowano, by wezwać księdza z ostatnim namaszczeniem –  opowiada Roman Graczyk.

Przyjaciele rodziny skontaktowali się wtedy z prof. Trojanowskim. Spojrzał na wyniki badań i postawił zupełnie inną diagnozę. Według niego pień mózgu nie był nieodwracalnie uszkodzony, tylko uciśnięty, i trzeba było błyskawicznie rozciąć czaszkę, by zrobić miejsce dla obrzękniętego mózgu. Profesor złapał za telefon i powiedział lekarzom z Prokocimia, żeby wykonali trepanację. – Mówił do nich bardzo kulturalnie, ale z pozycji autorytetu, jest przecież krajowym konsultantem do spraw neurochirurgii – opowiada Graczyk.

Krzyś ma dziś 21 lat. Po udarze została mu ciężka afazja, ma poważne problemy z mówieniem i czytaniem. Kiedy kilka lat po wypadku rodzice zawieźli go do Lublina, bardzo chciał okazać prof. Trojanowskiemu wdzięczność. Ponieważ forma „pan" jest dla niego zbyt trudna, powiedział po prostu: „Dziękuję ci".

O prof. Tomaszu Trojanowskim czytaj w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"