SLD pnie się po sondażowej drabinie, a wygłodzeni opozycyjną dietą działacze już dzielą ministerialne fotele i limuzyny. To jest czas młodych wilczków pod wodzą Grzegorza Napieralskiego i ludzi Ordynackiej Włodzimierza Czarzastego.
Połowa lutego. „Wiadomości" TVP podają, że SLD tworzy gabinet cieni. Padają nazwiska kandydatów na ministrów: Siwiec, Olejniczak, Wziątek, Wikliński, Balicki, Bańkowska, Szczepański i oczywiście Grzegorz Napieralski jako premier. Rzecznik partii Tomasz Kalita nerwowo obdzwania wymienionych polityków, by nie zaprzeczali swojemu udziałowi w gabinecie cieni, bo wcześniej nikt z kierownictwa partii nie zapytał ich o zdanie.
– Ekscytacji z mojej strony nie było, potraktowałem to jako spekulację dziennikarską – mówi Marek Siwiec, wymieniany jako kandydat na szefa MSZ.
Ale nie wszystkim idzie równie łatwo. Do niektórych z gabinetu cieni Tomasz Kalita musi dzwonić ponownie, z pretensją, bo ich wypowiedzi dla „Wiadomości" okazują się zbyt mało entuzjastyczne. – Dziennikarz przyszedł jeszcze raz i musiałem nagrywać wypowiedź tak, jak kazał redaktor naczelny Kalita – oburza się jeden z upomnianych polityków.
W SLD mówią: jesteśmy gotowi do władzy. Sceptycy dodają: bez względu na cenę. Analiza sytuacji w Sojuszu w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.