Czy ktoś podrobił podpis Fotygi?

Pismo nosi datę 26 stycznia 2007 roku. Jego nadawcą jest Fotyga, a adresatem - Turowski. „Nadaję Panu, od dnia 1 lutego 2007 r. stopień dyplomatyczny ambasadora tytularnego. (…) Jednocześnie ustalam Panu dodatek służby zagranicznej według mnożnika 0,230 w wysokości 413,03 zł" – czytamy w dokumencie. Pod spodem znajduje się parafka, prawdopodobnie Fotygi.

Dlaczego nie na pewno? Bo była minister nie chciała tego potwierdzić w rozmowie z „Wprost".

– A widział pan oryginał czy tylko kopię tego pisma? – spytała nas, gdy powiedzieliśmy jej o dokumencie.

– Tylko kopię.

– No właśnie.

– Czy to znaczy, że uważa pani, że ktoś mógł podrobić pani podpis?

– Nie odpowiem na to pytanie, nie udzielam wywiadów przez telefon. Dziękuję, do widzenia – powiedziała Fotyga.

To nie pierwszy raz, gdy Fotyga sugeruje, że ktoś mógł podrobić jej podpis. Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza" zapytała ją o dokument, w którym odradzała kontakty z polonijnym biznesmenem Janem Kobylańskim. - To może być prowokacja, może powinnam przyjrzeć się moim rzekomym podpisom pod różnymi dokumentami. Dotyczy to też sprawy Turowskiego, którego to ja niby miałam nominować – odpowiedziała Fotyga.

Turowski to były dyplomata polskiej ambasady w Moskwie, współorganizator ubiegłorocznych wizyt prezydenta i premiera w Katyniu i jednocześnie bardzo kontrowersyjna postać. „Rzeczpospolita" kilka miesięcy temu ujawniła, że w czasach PRL działał jako szpieg wywiadu w Watykanie. IPN twierdzi, że Turowski złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne.
Galeria:
Fotyga