1 lipca czeka nas rewolucja – i nie chodzi wcale o to, że Polska stanie na czele Unii Europejskiej, bo to – miejmy nadzieję – rewolucją się nie skończy. Rewolucja, która nas czeka dotyczyć będzie drogowców – latem będą się oni musieli zacząć przyzwyczajać do elektronicznego systemu poboru opłat dla samochodów przemierzających polskie autostrady i drogi ekspresowe.
Teoretycznie systemem tym mają zostać objęci wyłącznie kierowcy samochodów ciężarowych, które za rozjeżdżanie polskich dróg będą musiały zapłacić e-myto (tak bowiem ochrzczono ów elektroniczny system poboru opłat). Montowane w samochodach nadajniki, które będą przesyłały informacje o przejechanych kilometrach do centrali systemu mają zastąpić archaiczne winiety i bramki. System elektroniczny ma tę przewagę nad systemem winietowym, że uzależnia wysokość należnej opłaty od liczby faktycznie przejechanych przez pojazd kilometrów, dzięki czemu firmy transportowe będą traktowane bardziej sprawiedliwie. System elektroniczny jest poza tym bardzo nowoczesny – do naliczania należności wykorzystuje technologię mikrofalową, dzięki której kierowcy nie będą musieli zatrzymywać się na punktach poboru opłat. System początkowo obejmie ok. 1800 km polskich dróg. Warto też zauważyć, że Polska wprowadzając e-myto, idzie w ślady swoich sąsiadów: Czechów, Słowaków i Niemców.
Do 1 lipca pozostało na szczęście trochę czasu – czy jednak wystarczy go, by nieco poprawić przepisy i uniknąć tak zwanych skutków ubocznych e-myta, których najwyraźniej ustawodawca nie wziął pod uwagę? Wystarczyłoby przyjrzeć się definicji pojazdów podlegających opłacie – i zmienić ją tak, by e-mytu podlegały wyłącznie samochody ciężarowe o masie powyżej 3.5 t, czyli te, które były objęte systemem winietowym. Można bowiem z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że intencją legislatora nie było objęcie systemem poboru opłat samochodów osobowych – a kształt nowelizacji ustawy o drogach publicznych jest wynikiem błędu.
Jak ostatecznie będzie wyglądały nowe przepisy i czy uderzą w kierowców samochodów osobowych? Dowiemy się już 1 lipca.
Dr Agnieszka Domańska, Szkoła Główna Handlowa
Według przyjętych przez Sejm przepisów opłata będzie nałożona na każdy pojazd o wadze ponad 3,5 tony - taki przepis obowiązuje również w innych krajach europejskich. Polskę wyróżniać będzie jednak to, że płacić za jazdę po drogach będą musieli również kierowcy samochodów ważących mniej niż 3.5 tony – w przypadku gdy ciągną one za sobą naczepę, lub przyczepę, której ciężar zsumowany z ciężarem samochodu wyniesie 3,5 tony lub więcej. Takie uregulowanie sprawy jest unikalne w skali Europy – co więcej nie odpowiada ono założeniom dyrektywy 2006/2008/WE Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej z 17 maja 2006 r.
Dla posiadaczy zwykłych samochodów osobowych przepis ten ma mniejsze znaczenie. Gorzej wygląda sytuacja właścicieli vanów, transitów czy coraz bardziej popularnych na polskich drogach jeepów. Jeśli kierowcy takiego samochodu przyjdzie do głowy wybrać się na urlop z przyczepą kempingową albo motorówką – musi się liczyć z tym, że w świetle przepisów o e-mycie będzie traktowany tak, jak kierowca tira. Taki kierowca będzie musiał wyposażyć się w elektroniczne urządzenie pobory opłat – OBU (on-board unit) i płacić za jazdę po Polsce tak jak kierowca ciężarówki. Łatwo domyślić się do czego taka sytuacja może doprowadzić - kierowcy, którzy będą chcieli uniknąć opłat zaczną najprawdopodobniej rozjeżdżać boczne drogi. Biorąc pod uwagę stan techniczny większości dróg w Polsce jest to najgorszy z możliwych scenariuszy. Nie można też wykluczyć ogólnego chaosu, będącego wynikiem niezrozumienia, dlaczego opłaty, które miały objąć „tirowców", nakładane są także na kierowców samochodów osobowych. Można sobie wyobrazić zdezorientowanie obcokrajowców, podróżujących przez Polskę samochodem z przyczepą kempingową.Do 1 lipca pozostało na szczęście trochę czasu – czy jednak wystarczy go, by nieco poprawić przepisy i uniknąć tak zwanych skutków ubocznych e-myta, których najwyraźniej ustawodawca nie wziął pod uwagę? Wystarczyłoby przyjrzeć się definicji pojazdów podlegających opłacie – i zmienić ją tak, by e-mytu podlegały wyłącznie samochody ciężarowe o masie powyżej 3.5 t, czyli te, które były objęte systemem winietowym. Można bowiem z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że intencją legislatora nie było objęcie systemem poboru opłat samochodów osobowych – a kształt nowelizacji ustawy o drogach publicznych jest wynikiem błędu.
Jak ostatecznie będzie wyglądały nowe przepisy i czy uderzą w kierowców samochodów osobowych? Dowiemy się już 1 lipca.
Dr Agnieszka Domańska, Szkoła Główna Handlowa