Powiodło się. Wciąż jednak nie wiadomo, czy uda się zrealizować na czas wszystkie zamówienia – fabryka została oddana do użytku z opóźnieniem, są zaległości. Mężczyzna dyskretnie podkręca potencjometr. Taśma, po której mkną foremki, przyśpiesza.
– To był przełomowy moment. Za 100 mln zł wybudowaliśmy fabrykę, do której przenieśliśmy wszystkie trzy wcześniej pracujące zakłady. Mieliśmy supernowoczesny sprzęt, ale też rozbudzone nadzieje rynku, których nie mogliśmy zawieść – wspomina Dariusz Orłowski, prezes Wawelu i bohater powyższej historii.
Dziś już nie biega rozgorączkowany po fabryce, ale – jak zapewnia – stara się trzymać rękę na pulsie i często ją odwiedza. Chce swoją firmę znać nie tylko z finansowych sprawozdań. Rządzi nią z sukcesami już od ponad dekady i mówi, że dopiero się rozkręca.
Sylwetkę wawelskiego króla - Dariusza Orłowskiego - we wtorkowym Wprost przybliża Sebastian Stodolak