Wojna jaką premier Donald Tusk wypowiedział piłkarskim pseudokibicom to temat zastępczy taki jak kastracja pedofilów czy dopalacze. Chodzi o to, aby odwrócić uwagę od przyjętego przez rząd projektu budżetu – przekonuje w rozmowie z Wprost24 wiceszefowa PJN i była minister sportu Elżbieta Jakubiak. Posłanka jest zdania, że karanie klubów za wybryki stadionowych bandytów jest niesprawiedliwe. - To, że bandytyzm jest obecny na stadionach, nie jest winą klubu ani prawdziwych kibiców. Odpowiedzialność za to spada na policję, a co za tym idzie również na ministra spraw wewnętrznych i administracji – podkreśla.
Paweł Sikora, Wprost24: Czy podjęta przez wojewodów decyzja o zamknięciu stadionów Lecha i Legii to krok w dobrym kierunku?
Elżbieta Jakubiak: Nie wiem. Nie widziałam decyzji wojewody i nie znam jej podstaw – czy zamykamy stadion, bo karzemy klub, czy zamykamy stadion, bo jest niebezpieczny.
Chyba jednak chodzi o ukaranie klubów za wybryki ich kibiców. Gdyby stadion Lecha nie był bezpieczny, to w niedzielę nie mogłaby na nim grać Warta Poznań, na której mecze przychodzi kilkanaście tysięcy widzów.
I zapewniam pana, że na trybunach będą kibice Lecha Poznań, którzy dzień wcześniej nie będą mogli wejść na ten sam stadion.
Tym bardziej, że bilety na mecze Warty są za dramo…
No właśnie i ja się pytam, gdzie jest powaga państwa? Czy Donald Tusk wiedział, że tak się to wszystko potoczy, że w środę będzie zgoda policji na organizację meczu, a w czwartek będzie decyzja odmowna? Jeżeli decyzja wojewody ma dotyczyć ukarania klubu za wybryki kibiców, to karzmy ich, ale w sposób, który będzie wykonalny, ostateczny, a przede wszystkim pokazujmy gdzie popełniono błędy.
Czy zamiast stadionów Lecha i Legii nie należałoby jednak zamknąć stadionu Zawiszy w Bydgoszczy? W końcu to na tym obiekcie po meczu Pucharu Polski doszło do zamieszek.
Nade wszystko trzeba było przygotować policję - od miesięcy obserwujemy protesty kibiców na wszystkich meczach. Napisy, które wywieszają w trakcie spotkań, odzwierciedlają to, co się dzieje w ich środowisku.
Kto jest odpowiedzialny za to, że na meczach wciąż – obok kibiców – pojawiają się kibole?
To, że bandytyzm jest obecny na stadionach, nie jest winą klubu ani kibiców. Odpowiedzialność za to spada na policję. Przecież to policja zna z imienia i nazwiska najagresywniejszych fanów, ma ich nagranych, wie gdzie robią ustawki. Więc jeżeli ktoś poniósł klęskę, to właśnie policja, a co za tym idzie wojewoda, szef komendy wojewódzkiej i szef komendy miejskiej, a także szef MSWiA.
Trzeba wyciągnąć wobec nich konsekwencje?
Tak – bo to oni nie zadbali o bezpieczeństwo kibiców. W Bydgoszczy byli widzowie, którzy się dystansowali od tego, co się dzieje. Czekali na reakcję sił porządkowych, a jej nie było. Jedyną reakcją było filmowanie przebiegu zdarzeń.
PZPN też nie jest bez winy.
Oczywiście też nie jest bez winy – związek twierdził, że osiągnął porozumienie z kibicami Lecha i Legii. Tymczasem to nie jest możliwe. Poza tym działacze PZPN podejmując decyzję o organizacji meczu na stadionie Zawiszy wzięli odpowiedzialność za wszystko, co działo się w Bydgoszczy.
Do całej sytuacji być może nie doszłoby, gdyby finał Pucharu był rozgrywany w innym mieście. Bydgoszcz również rok temu gościła finalistów Pucharu Polski – i wtedy także na stadionie nie było spokojnie.
Oczywiście, że tak. Jednak wojewoda kujawsko-pomorska, choć nie powinna była poddać się presji, była naciskana i zapewniana, że wszystko będzie dobrze. A później mieliśmy pokaz tego, jak policja może dziś działać w Polsce. Policja nie jest zdolna podjąć interwencji w stylu niemieckim czy brytyjskim - np. na dzień przed meczem pójść do domu takiego bandziora i powiedzieć: zostajesz w domu, nie będzie cię na meczu
Dlaczego tak jest?
Bo nie ma na to pieniędzy.
A powrót policji na stadiony poprawiłby bezpieczeństwo? Komendant główny policji Andrzej Matejuk zapowiedział, że nie może wykluczyć takiego rozwiązania.
To jest wyjście, ale to też rozmowa na innym poziomie, bo komendant sam tego nie zrobi. Ale jest jeszcze inny problem – policja może reagować tylko poza stadionem. Stadiony są chronione przez ochroniarzy, którzy tylko filmują to, co się dzieje, żeby mieć dowody. Tak było w Bydgoszczy, gdzie nikogo nawet nie zatrzymano. Czy to świadczy o tym, że tam się nic nie stało?
Nie. Raczej o słabości systemu.
No właśnie. A dzieje się tak, bo nie rozmawiamy o racjonalnych potrzebach. Mało mówi się choćby o przygotowaniach do Euro 2012, bo to się wiąże z pieniędzmi. Czy słyszał pan, żeby budżet policji przed Euro był zwiększany? A jeśli już mówimy o Euro to trzeba w końcu powiedzieć, że rząd w tym temacie przegrał wszystko. Tusk chce wyjść z twarzą, jest szefem komitetu organizacyjnego Euro 2012, ale jakie zalecenia przyjął jeżeli chodzi o bezpieczeństwo? Jakie decyzje wydał? Tego nie wiadomo.
A może o spokój na stadionach powinni zacząć apelować piłkarze?
Oni nie mają odpowiedniego prestiżu. Można to było robić kiedyś, ale nie dziś. Grają po prostu za słabo, żeby być wiarygodnymi dla kibiców. Jeżeli polscy piłkarze grają jak patałachy…
…to do nikogo nie przemówią ich apele.
Dokładnie. Mam poczucie, że ta ryba psuje się od głowy. Jeśli państwo nie poradziło sobie z PZPN-em, którego kibice nienawidzą, to kibice zaczęli zgłaszać pretensje do samego państwa.
Zgadza się pani, że decyzja o zamknięciu stadionów ma podłoże polityczne? Tak uważają nie tylko kibice, ale także prezydent Poznania Ryszard Grobelny.
I mają rację. Tusk wydał polecenie wojewodzie i - nie ważne czy są ku temu podstawy, czy nie – to odbywa się na zasadzie „ja, Donald, tego chcę i tak ma być".
Tusk był niegdyś szefem kibiców Lechii Gdańsk, więc chyba powinien rozumieć realia polskiej piłki klubowej…
Ale on nie mówi o kibicach tylko zagłusza debatę o budżecie, którego projekt w czwartek przyjął.
Czyli kibice to temat zastępczy?
Tak. To taki sam temat jak kastracja pedofilów czy dopalacze. To są projekty jednodniowe. Wojewoda zamyka stadion na sobotę, bo jest niebezpieczny, a w niedzielę już mogą na niego wejść kibice? Przecież to absurd. Poza tym tu nie powinno chodzić o kibiców, tylko o kiboli. Ja na meczu Lecha po raz pierwszy zrozumiałam na czym polega fajne kibicowanie. Całe miasto idzie na stadion, to jest dla wszystkich święto.
Gra Lech, czyli gra cały Poznań?
Tak. I trzeba rozróżniać bandytów od zwykłych kibiców. Moja przyjaciółka chodzi na Lecha z synami, nasi znajomi posyłają dzieci do szkółki Legii. Oni nie są kibolami, tylko kibicami, ludźmi, którzy bawią się sportem.
Czyli zgodzi się pani z posłem Adamem Hofmanem, który mówi, że decyzje o zamykaniu stadionów sprawiają, że kibiców traktuje się na równi z bandytami?
Nie mam w zwyczaju zgadzać się z posłem Hofmanem. Nie wiem, od kiedy on się zajmuje sportem, natomiast decyzje o zamykaniu stadionów narażają na szwank nasze państwo, bo sytuacja jest kuriozalna.
Tusk zagrał pod publiczkę?
Tusk dawno stracił instynkt szacunku wobec własnego państwa. Bo to on ma zadbać o moje bezpieczeństwo na stadionie. Zadaniem Tuska, który rządzi krajem, jest takie przygotowanie policji, żeby była w stanie zadbać o bezpieczeństwo. W innym wypadku to kompromitacja państwa.
Dlaczego premier nie potrafi o to zadbać?
Bo Tusk jest słabym premierem, człowiekiem, który nie ma koncepcji rządzenia krajem. Podejmuje szybkie, nierozsądne decyzje - i naraża na szwank wiarygodność państwa.
Elżbieta Jakubiak: Nie wiem. Nie widziałam decyzji wojewody i nie znam jej podstaw – czy zamykamy stadion, bo karzemy klub, czy zamykamy stadion, bo jest niebezpieczny.
Chyba jednak chodzi o ukaranie klubów za wybryki ich kibiców. Gdyby stadion Lecha nie był bezpieczny, to w niedzielę nie mogłaby na nim grać Warta Poznań, na której mecze przychodzi kilkanaście tysięcy widzów.
I zapewniam pana, że na trybunach będą kibice Lecha Poznań, którzy dzień wcześniej nie będą mogli wejść na ten sam stadion.
Tym bardziej, że bilety na mecze Warty są za dramo…
No właśnie i ja się pytam, gdzie jest powaga państwa? Czy Donald Tusk wiedział, że tak się to wszystko potoczy, że w środę będzie zgoda policji na organizację meczu, a w czwartek będzie decyzja odmowna? Jeżeli decyzja wojewody ma dotyczyć ukarania klubu za wybryki kibiców, to karzmy ich, ale w sposób, który będzie wykonalny, ostateczny, a przede wszystkim pokazujmy gdzie popełniono błędy.
Czy zamiast stadionów Lecha i Legii nie należałoby jednak zamknąć stadionu Zawiszy w Bydgoszczy? W końcu to na tym obiekcie po meczu Pucharu Polski doszło do zamieszek.
Nade wszystko trzeba było przygotować policję - od miesięcy obserwujemy protesty kibiców na wszystkich meczach. Napisy, które wywieszają w trakcie spotkań, odzwierciedlają to, co się dzieje w ich środowisku.
Kto jest odpowiedzialny za to, że na meczach wciąż – obok kibiców – pojawiają się kibole?
To, że bandytyzm jest obecny na stadionach, nie jest winą klubu ani kibiców. Odpowiedzialność za to spada na policję. Przecież to policja zna z imienia i nazwiska najagresywniejszych fanów, ma ich nagranych, wie gdzie robią ustawki. Więc jeżeli ktoś poniósł klęskę, to właśnie policja, a co za tym idzie wojewoda, szef komendy wojewódzkiej i szef komendy miejskiej, a także szef MSWiA.
Trzeba wyciągnąć wobec nich konsekwencje?
Tak – bo to oni nie zadbali o bezpieczeństwo kibiców. W Bydgoszczy byli widzowie, którzy się dystansowali od tego, co się dzieje. Czekali na reakcję sił porządkowych, a jej nie było. Jedyną reakcją było filmowanie przebiegu zdarzeń.
PZPN też nie jest bez winy.
Oczywiście też nie jest bez winy – związek twierdził, że osiągnął porozumienie z kibicami Lecha i Legii. Tymczasem to nie jest możliwe. Poza tym działacze PZPN podejmując decyzję o organizacji meczu na stadionie Zawiszy wzięli odpowiedzialność za wszystko, co działo się w Bydgoszczy.
Do całej sytuacji być może nie doszłoby, gdyby finał Pucharu był rozgrywany w innym mieście. Bydgoszcz również rok temu gościła finalistów Pucharu Polski – i wtedy także na stadionie nie było spokojnie.
Oczywiście, że tak. Jednak wojewoda kujawsko-pomorska, choć nie powinna była poddać się presji, była naciskana i zapewniana, że wszystko będzie dobrze. A później mieliśmy pokaz tego, jak policja może dziś działać w Polsce. Policja nie jest zdolna podjąć interwencji w stylu niemieckim czy brytyjskim - np. na dzień przed meczem pójść do domu takiego bandziora i powiedzieć: zostajesz w domu, nie będzie cię na meczu
Dlaczego tak jest?
Bo nie ma na to pieniędzy.
A powrót policji na stadiony poprawiłby bezpieczeństwo? Komendant główny policji Andrzej Matejuk zapowiedział, że nie może wykluczyć takiego rozwiązania.
To jest wyjście, ale to też rozmowa na innym poziomie, bo komendant sam tego nie zrobi. Ale jest jeszcze inny problem – policja może reagować tylko poza stadionem. Stadiony są chronione przez ochroniarzy, którzy tylko filmują to, co się dzieje, żeby mieć dowody. Tak było w Bydgoszczy, gdzie nikogo nawet nie zatrzymano. Czy to świadczy o tym, że tam się nic nie stało?
Nie. Raczej o słabości systemu.
No właśnie. A dzieje się tak, bo nie rozmawiamy o racjonalnych potrzebach. Mało mówi się choćby o przygotowaniach do Euro 2012, bo to się wiąże z pieniędzmi. Czy słyszał pan, żeby budżet policji przed Euro był zwiększany? A jeśli już mówimy o Euro to trzeba w końcu powiedzieć, że rząd w tym temacie przegrał wszystko. Tusk chce wyjść z twarzą, jest szefem komitetu organizacyjnego Euro 2012, ale jakie zalecenia przyjął jeżeli chodzi o bezpieczeństwo? Jakie decyzje wydał? Tego nie wiadomo.
A może o spokój na stadionach powinni zacząć apelować piłkarze?
Oni nie mają odpowiedniego prestiżu. Można to było robić kiedyś, ale nie dziś. Grają po prostu za słabo, żeby być wiarygodnymi dla kibiców. Jeżeli polscy piłkarze grają jak patałachy…
…to do nikogo nie przemówią ich apele.
Dokładnie. Mam poczucie, że ta ryba psuje się od głowy. Jeśli państwo nie poradziło sobie z PZPN-em, którego kibice nienawidzą, to kibice zaczęli zgłaszać pretensje do samego państwa.
Zgadza się pani, że decyzja o zamknięciu stadionów ma podłoże polityczne? Tak uważają nie tylko kibice, ale także prezydent Poznania Ryszard Grobelny.
I mają rację. Tusk wydał polecenie wojewodzie i - nie ważne czy są ku temu podstawy, czy nie – to odbywa się na zasadzie „ja, Donald, tego chcę i tak ma być".
Tusk był niegdyś szefem kibiców Lechii Gdańsk, więc chyba powinien rozumieć realia polskiej piłki klubowej…
Ale on nie mówi o kibicach tylko zagłusza debatę o budżecie, którego projekt w czwartek przyjął.
Czyli kibice to temat zastępczy?
Tak. To taki sam temat jak kastracja pedofilów czy dopalacze. To są projekty jednodniowe. Wojewoda zamyka stadion na sobotę, bo jest niebezpieczny, a w niedzielę już mogą na niego wejść kibice? Przecież to absurd. Poza tym tu nie powinno chodzić o kibiców, tylko o kiboli. Ja na meczu Lecha po raz pierwszy zrozumiałam na czym polega fajne kibicowanie. Całe miasto idzie na stadion, to jest dla wszystkich święto.
Gra Lech, czyli gra cały Poznań?
Tak. I trzeba rozróżniać bandytów od zwykłych kibiców. Moja przyjaciółka chodzi na Lecha z synami, nasi znajomi posyłają dzieci do szkółki Legii. Oni nie są kibolami, tylko kibicami, ludźmi, którzy bawią się sportem.
Czyli zgodzi się pani z posłem Adamem Hofmanem, który mówi, że decyzje o zamykaniu stadionów sprawiają, że kibiców traktuje się na równi z bandytami?
Nie mam w zwyczaju zgadzać się z posłem Hofmanem. Nie wiem, od kiedy on się zajmuje sportem, natomiast decyzje o zamykaniu stadionów narażają na szwank nasze państwo, bo sytuacja jest kuriozalna.
Tusk zagrał pod publiczkę?
Tusk dawno stracił instynkt szacunku wobec własnego państwa. Bo to on ma zadbać o moje bezpieczeństwo na stadionie. Zadaniem Tuska, który rządzi krajem, jest takie przygotowanie policji, żeby była w stanie zadbać o bezpieczeństwo. W innym wypadku to kompromitacja państwa.
Dlaczego premier nie potrafi o to zadbać?
Bo Tusk jest słabym premierem, człowiekiem, który nie ma koncepcji rządzenia krajem. Podejmuje szybkie, nierozsądne decyzje - i naraża na szwank wiarygodność państwa.