Kiedy w 1991 r. Aleksandra Jakubowska, jedna z twarzy reżimowego „Dziennika Telewizyjnego" i nowych „Wiadomości", kończy pracę w TVP, żegna się z widownią, zabiera torebkę i wychodzi ze studia. To protest przeciwko polityce nowego szefa TVP Mariana Terleckiego. Ogląda to cała Polska (trochę z musu, bo innych programów informacyjnych po prostu nie ma). Torebka będzie się za nią ciągnąć przez następnych 20 lat. Skąd była posłem SLD? Co zrobiła jako poseł? Mieszała czy nie mieszała przy ustawie medialnej? Nie wiadomo. Wszyscy pamiętają torebkę.
– Sprawa Rywina? Być może kiedyś będzie wyjaśniona do końca, jeśli ktoś się tym poważnie zajmie – mówi dziś Jakubowska.
Kiedy w 1991 r. Jakubowska traci pracę, zaczyna pisać harlequina. Dochodzi do trzeciego rozdziału. Rozpoczętą książkę rzuca w kąt. W 2005 r. wychodzi z aresztu. Nikt do niej nie dzwoni. Nie ma propozycji pracy. Zacina się. Uznaje, że nie będzie nikogo o nic prosić. Dawni znajomi opowiadają na mieście, że pije. Że zamknęła się w domu.
Jakubowska kończy książkę. Otwiera bloga, rejestruje się na Facebooku: – W domu kataklizm, teściowa wraca ze szpitala niechodząca, w pampersach, ja otwieram firmę i jeszcze ten blog – opowiada. – Bałam się, no jasne. Jak to będzie odebrane? Jakie będą komentarze? A na Facebooku? Czy ludzie będą chcieli utrzymywać ze mną znajomość?
Historia Aleksandry Jakubowskiej w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.