Eugeniusz Kłopotek: Na kilka miesięcy przed wyborami nie ma sensu wytykać sobie, co działa źle, bo to za parę miesięcy ocenią to wyborcy. W trakcie tej kadencji zdarzało mi się krytykować funkcjonowanie koalicji, ale mimo to uważam, że to najlepsze rozwiązanie dla Polski. Zgrzyty w koalicji powodowało to, że przynajmniej dwóch ministrów PSL-u miało swoich „nadministrów", którzy oczywiście nie byli ministrami konstytucyjnymi.
Kto znalazł się pod nadzorem „nadministrów"?Michał Boni „nadzorował" Jolantę Fedak, ale ona na szczęście skutecznie sobie z nim radziła. Z kolei Waldemarowi Pawlakowi zafundowano w pewnym momencie jako „nadministra” Jana Krzysztofa Bieleckiego. Odebraliśmy to jako formę kontroli Tuska nad naszymi politykami – a tak nie powinno być. Tym bardziej, że minister Boni i Jan Krzysztof Bielecki konstytucyjnie za sprawy powierzone naszym ministrom nie odpowiadają.
A co z ministrem Markiem Sawickim – on nie miał nadzoru?Jak dotąd premier nie próbował utworzyć „nadministra" nad Sawickim, bo w rolnictwie PO jeszcze terminuje i nie zna się na nim. Prawdopodobnie jednak, gdyby politycy Platformy byli biegli w tej tematyce, to też próbowaliby ustanowić tutaj „nadministra”. A przecież konstytucyjnie za swoją pracę odpowiadają ministrowie, a nie żadni doradcy, którzy najczęściej po prostu tylko „mieszają”.
Skoro mówi pan, że koalicja PO-PSL to najlepszy wariant dla Polski, to znaczy, że jeśli po wyborach będzie taka możliwość, zapewne będziecie chcieli odtworzyć ten układ. I znów ministrowie z PSL będą mieli swoich „nadministrów"?Nie może być tak, że ten większy w koalicji, ten który ma więcej sejmowych szabel, zmusza tego mniejszego do podporządkowania się. Kilka razy ten większy zauważył już, że bez mniejszego nie da się rządzić. Trzeba się szanować.
W ciągu mijających czterech lat tego szacunku zabrakło?Był taki trudny moment, kiedy część polityków PO - co bardziej zapalczywych parlamentarzystów - poczuła wiatr w żagle i zwietrzyła szansę, by Platforma rządziła sama. A ja cały czas im powtarzałem, że wyborcy nie zgodzą się na hegemonię jednej partii. Niektóre sprawy nie były uzgadniane z nami, lecz od razu ogłaszane w mediach, a później, jeśli był atak ze strony mediów czy opozycji, wycofywano się z nich.
W PSL-u dyskutuje się już o scenariuszach powyborczych?W PSL mówi się o tym najmniej. To przede wszystkim media o to pytają. My chcemy teraz dokończyć kadencję i przygotować się do następnych wyborów.
I nie zastanawiacie się nad możliwymi wariantami koalicyjnymi?Zawsze mówimy, że koalicje powyborcze ustalają wyborcy. Wierzę w to, że wyborcy obiektywnie ocenią i koalicję, i opozycję za działalność w tych czterech latach.
Czy Waldemar Pawlak stawia jakiekolwiek warunki co do przyszłej koalicji?Nie.
I po wyborach nie będzie się domagał dodatkowych stanowisk dla polityków ludowców?Na razie takich rozmów nie ma, ale uważamy, że pomimo krytycznych uwag co do koalicji, najlepszym wyjściem byłoby jej powtórzenie, ale z silniejszym PSL-em.