Jugosławia rozpadała się z przytupem. Trzy lata domowej jatki. Rżnięcie nożami kobiet i dzieci na moście w Gorażde. Zbiorowe gwałty i tortury. Dwieście tysięcy trupów, większość cywilów. Dwa miliony uchodźców. W tamtej wojnie prawosławni Serbowie porżnęli się z muzułmańskimi Bośniakami i z Chorwatami. Zabijały obie strony. Kiedy Serbowie z armii Ratka Mladicia pod koniec wojny wkroczyli do małej Srebrenicy, wzięli odwet na Muzułmanach. Wymordowali osiem tysięcy chłopców i mężczyzn. Ciała zakopali w dołach.
Lazarevo to szkoła, przychodnia, cztery kafejki, fryzjer, warzywniak. Wszyscy wiedzą tu wszystko o wszystkich. Żarko, kelner, nadstawia uszu. Pod sufitem wisi telewizor, a z telewizora serbski prezydent Boris Tadić mówi: – W imieniu Republiki Serbskiej ogłaszam aresztowanie Ratka Mladicia. Został zatrzymany na terenie Serbii. Jest czwartek, 26 maja 2011 r. Żarko, z natury ruchliwy i nieco nerwowy, aż się gotuje: – Sprzedali generała!
Teraz już wszyscy stoją pod telewizorem. Pani z wiadomości informuje, że generał ukrywał się tu, u nich, w Lazarevie. Wszyscy odruchowo patrzą przez okno w stronę żółtego domu. Tam mieszka kuzyn Ratka Mladicia. – Ukrywał się! – prycha Żarko. Chłopaki z baru kręcą głowami. – Co za debile w tej telewizji – mówią głośno. Jak bohater narodowy może się ukryć w takim małym domku, w takim absolutnym, pomalowanym na żółto, niczym. Jak można się ukrywać w domu własnego kuzyna, kiedy za twoją głowę wyznaczyli milion dolarów nagrody? Skąd wziąłby się tu nasz Ratko?
Pierwsza część bałkańskiego reportażu Wojciecha Cieśli o Ratku Mladiciu w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.