Nie muszą startować, ale wielu krewnych ofiar smoleńskiej katastrofy chce iść na Wiejską. I tych z prawa, i tych z lewa. W obu wypadkach do końca nie wiadomo po co.
Katastrofa smoleńska dotknęła osobiście około 350 osób – żony, mężów, rodziców i dzieci, najbliższych ofiar. Po 10 kwietnia 2010 r. mieli jedno zadanie: dalej żyć. Dziś część z nich, otrząsnąwszy się z żałoby, chce wejść do polityki. Czworo z nich już startowało w wyborach. Pięcioro być może wystartuje w październiku. Co ich pcha na Wiejską? Wypełniają testament zmarłych? Walczą o prawdę o Smoleńsku? Chcą przetrwać cztery lata na nie najgorszej diecie?
Politycy chętnie przyjmują ich na listy, bo wiedzą, że pomagają im znane nazwiska. Na pewno na listach znajdą się Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska (lista SLD), Jacek Świat (lista PiS), Paweł Deresz (lista SLD) i Jadwiga Gosiewska (lista PiS, matka Przemysława Gosiewskiego). Do Senatu z PiS być może wystartuje Beata Gosiewska (żona Przemysława Gosiewskiego) i Małgorzata Gosiewska (pierwsza żona Przemysława). Być może także Magdalena Merta, żona wiceministra kultury Tomasza Merty ,i Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, szefa Komitetu Katyńskiego. Zuzanna Kurtyka, wdowa po szefie IPN Januszu Kurtyce, jeszcze się waha. Na dziewięcioro kandydatów czworo działa dziś w polityce, w samorządzie.
Co pcha do polityki rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej? Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 4 lipca