– Mieliśmy sushi party, hinduską rozpustę i wieczór włoskiej pasty. A teraz szykujemy się do meksykańskiego ognia, bo jedni z sąsiadów przywieźli z Meksyku najpikantniejsze papryczki świata. W fartuchach, na wspólnym pichceniu spędzamy także sylwestry. To są imprezy w kuchni, do stołu siada się tylko po to, by próbować przygotowanych dań. Nasze spotkania trwają po 7-8 godzin i jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś wyszedł niezadowolony – dodaje.
Dla Doroty Peter i jej przyjaciół, pamiętających czasy pustych półek w sklepach, dzisiejsza obfitość towarów jest po prostu pokusą, której trudno się oprzeć. Kto kiedyś w Polsce słyszał o awokado, karczochach, świeżym imbirze czy figach? Albo o krewetkach, małżach, oliwkach, zielonych herbatach i różnorodności maseł? Masło było tylko solone lub niesolone. Na kartki albo rzucone luzem i wtedy ustawiała się w sklepie długa kolejka. Przez lata szczytem luksusu były sprzedawane przed świętami cytrusy.
Urokowi obfitości ulegają jednak nie tylko ci, którym przyszło dorastać w stanie wojennym. Równie chętnie pasji gotowania ulega młodsze pokolenie. Trzydziestolatek Michał Waszkiewicz, ekspert z branży internetowej, przyznaje, że nie spędza czasu wolnego ze znajomymi inaczej niż na gotowaniu: – Gdy ostatnio znajomi zaprosili nas na tartę i lody domowej roboty, od razu zrozumieliśmy, że nie pozostaje nam nic innego jak wyprodukowanie „konkretu". W takiej sytuacji bierze się patelnię, rondel, przyprawy, mięso i gotuje gościnnie w obcej kuchni. Zresztą dzisiejsze kuchnie są tak zorganizowane, otwarte, że aż się prosi, by wykorzystywać je do wspólnego spędzania czasu. – Możemy mówić już nie tyle o modzie, ile o trendzie wspólnego gotowania – twierdzi socjolog dr Tomasz Sobierajski z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem ten trend jest reakcją na nadmierną dynamikę naszego życia: – Zaczynamy doceniać i pielęgnować obszary, które dają chwile wytchnienia. A takimi są wspólnie przygotowywane posiłki.
O Polsce, która cała się gotuje, czytaj w poniedziałkowym "Wprost" w tekście Małgorzaty Sadowskiej, Aleksandry Pawlickiej i Małgorzaty Minty