– W alpejskich kurortach Davos, Chamonix czy Courmayeur jak nie masz w kieszeni 50 euro, to nie ma co wchodzić do knajpy. U nas odwrotnie – tam, gdzie powinno być najdrożej, króluje taniocha, tandeta, gofry i zapiekanki – mówi Stoch.
Według Stocha trzeba przywrócić Krupówkom ich elitarny charakter, nawet sięgając po środki radykalne. – A gdyby tak na końcach deptaka zainstalować bramki, co się otworzą, jak gość wrzuci 100 zł? I wtedy będziemy siedzieć nie w tłumie, ale w doborowym towarzystwie! – mówi, posyłając wzrokiem gromy w kierunku ulicznego akordeonisty.
Krupówki odwiedza 99 proc. z 2-3 mln turystów, którzy co roku zjeżdżają do Zakopanego. Jednak – jak twierdzą tutejsi przedsiębiorcy – coraz trudniej wyciągnąć od nich większe pieniądze. A bardziej „kasiasty" klient, który nie lubi towarzystwa turystycznej stonki, omija Zakopane szerokim łukiem.
Czy w Zakopanem bardziej opłaca się luksusowy hotel czy budka z goframi? Dlaczego Kornel Makuszyński ganił górali za pazerność? Ile miliardów zostawiają turyści w powiecie tatrzańskim? Czy złota era zakopiańskich biznesów się kończy? Czy będzie tu drugie Davos? Tekst Tomasza Molgi w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.