"Merytoryczna kampania? Nic z tego"

"Merytoryczna kampania? Nic z tego"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. mypis.pl) 
– Zakaz emitowania spotów w czasie kampanii wyborczej był bez sensu. Spoty, przy wszystkich swoich wadach, mają jednak w dzisiejszym społeczeństwie, przy obrazkowej kulturze, pewien walor edukacyjny – uważa politolog Rafał Chwedoruk. Eksperci z którymi rozmawiał Wprost24 są zgodni: zakaz emisji spotów nic by nie dał – kampania nie stałaby się dzięki niemu bardziej merytoryczna.
Trybunał Konstytucyjny orzekł 20 lipca, że w czasie najbliższej kampanii wyborczej partie mogą rozwieszać billboardy i emitować spoty. Zapisany w Kodeksie wyborczym zakaz stosowania tej formy reklamy politycznej miał teoretycznie zwiększyć merytoryczność kampanii. – Nic z tego – twierdzi profesor Paweł Śpiewak. – Trudno oczekiwać, żeby kampania była merytoryczna. Partie nie są gotowe do merytorycznej debaty, a po drugie uważają, że większość wyborców będzie się chciała spierać nie na argumenty, ale na emocje. Billboard jest taką formą wciągania w krąg emocjonalnej zależności – dodaje.

O emocjach mówi też dr Jarosław Flis. – Niewątpliwie kampanie bez emocji, to kampanie mniej ważne – uważa. – Merytoryczność kampanii zależy raczej od nastawienia tego, kto kampanię prowadzi, niż od takich kwestii formalno-prawnych – dodaje dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.

Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego potwierdza, że taki zakaz nic by nie dał. – To bardziej drobna złośliwość pod adresem partii opozycyjnych, niż coś, co cokolwiek mogłoby zmienić – mówi. – Proszę sobie wyobrazić sytuację, że z powodu braku spotów, obywatele zaczną studiować wielostronicowe programy partii, pisane trudnym, głęboko specjalistycznym językiem – ironizuje.

Prawo jest po to, aby je obchodzić…

Zanim Trybunał Konstytucyjny uchylił kontrowersyjny przepis partie w ramach kampanii informacyjnych zaczęły obchodzić prawo uchwalone jednogłośnie przez Sejm. – To leży w naturze Lechitów, że my nie lubimy ostrych zakazów, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę. Kiedy nam powiedzą „nie wolno", zawsze kombinujemy – śmieje się Pietrzyk-Zieniewicz. – Brakuje słów. Jeśli popatrzymy na rankingi prestiżu różnych zawodów publicznych i zobaczymy, że na końcu tej listy znajduje się profesja polityka, to po takich zachowaniach partii już wiemy dlaczego – dodaje dr Chwedoruk. – To normalne – twierdzi z kolei prof. Śpiewak. – Nie ma sposobu, w jaki można byłoby uniknąć obejść prawa. Tak się w Polsce toczy życie polityczne – podkreśla.

Ograniczanie demokracji?

Czy zakaz korzystania z reklam politycznych w czasie kampanii był ograniczaniem demokracji? – To może troszeczkę za dużo powiedziane. Nie sądzę, żeby zmiana prawa wyborczego była sama w sobie ograniczaniem demokracji – uważa dr Chwedoruk. Z kolei prof. Śpiewak twierdzi, że jakieś formy ograniczenia są potrzebne. – Żeby zachować wolność czy demokrację, trzeba ją ograniczać –przekonuje. Dr Chwedoruk obawia się jednak, czy próby wpływania na życie polityczne nie pójdą dalej. – Jeśli powiążemy ograniczenia spotów z innymi zjawiskami, to obraz robi się lekko niepokojący – przyznaje. – Musimy do tego doliczyć ograniczenie subwencji dla partii politycznych, które uderza nade wszystko w partie biedniejsze, zazwyczaj opozycyjne. Jeśli dodamy zmiany na rynku medialnym, jak również klimat represji, tworzony przez rządzących – wrażenie jest nie najlepsze – przekonuje. – Jeżeli miałby nastąpić jakiś dalszy ciąg tych działań, to wtedy rzeczywiście możemy się zacząć zastanawiać nad problemem takiej berlusconizacji polskiej polityki, czyli faktycznym ograniczeniem możliwości opozycji i pozbawieniem jej prawa do kontroli nad koalicją rządzącą – podsumowuje.

„Spoty są potrzebne"

Dr Chwedoruk zwraca uwagę, że to właśnie spoty najlepiej wpływają na wyborców. – O ile są ciekawe, robione z pomysłem i przyciągające uwagę opinii publicznej, mogą mieć jakiś wpływ na Polaków – uściśla. Przypomina spot PiS-u pt. „Cuda się skończyły", w którym lodówka jednej z rodzin z powodu rządów Donalda Tuska robi się pusta. – Spot na pozór tylko pusty, jak ta lodówka na jego końcu, w istocie inspirował do zastanowienia się nad sposobem, w jaki płacimy PIT, ba, nawet obligował do obliczenia czy taki PIT nam się opłaca. Więc miał pewien walor edukacyjny – wyjaśnia. – Spoty, przy wszystkich swoich wadach, mają jednak w dzisiejszym społeczeństwie, przy obrazkowej kulturze, pewien walor edukacyjny. Stąd uważam, że zakaz jest bez sensu. Zwłaszcza, że Polska dopiero zdążyła wejść w tę kulturę spotową– podsumowuje.

Dr Flis uważa natomiast, że zakaz korzystania ze spotów sprawiłby, że to wydawcy decydowaliby, kto byłby widoczny w mediach. – Wszystko idzie w kierunku inforozrywki, a nie głębokiego przekazu. Jak nie ma najprostszych emocji, to wiadomość przestaje być atrakcyjna dla wydawców – tłumaczy. A dr Pietrzyk-Zieniewicz dodaje, że taka sytuacja wspierałaby partie rządzące. – Co tu dużo mówić, członkowie rządu zawsze będą jakoś obecni w mediach – przypomina.