Kiedyś podarował nam Coca-Colę, później straszono nim dzieci. Uosabiał jaśniejszą stronę PRL, dziś czerpie z niego prawica. Edward Gierek wiecznie żywy!
Nieustannie obecny w naszej świadomości, języku i myśleniu, choć od jego śmierci właśnie mija dziesięć lat. Chyba jak nikt inny z panteonu władców PRL uosabia blaski i cienie tamtej epoki. Rządził tylko dziesięć lat, ale zdążył wzbudzić euforię, a potem zaliczyć spektakularny upadek. Edwardem Gierkiem można zarówno głaskać podniebienia, jak i walić nim po głowach przeciwników.
Nad współczesną Polską krąży duch towarzysza Edwarda, budząc skrajne emocje. Odszedł po cichu, w lipcu 2001 r. W życiu publicznym wolnej Polski od dawna nie uczestniczył. Prośby o wystąpienia i wywiady odrzucał. Znajomym powtarzał, że lata 70. doczekają się sprawiedliwej oceny. Ostatnie 20 lat życia spędził w Ustroniu, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Jakim przywódcą był Edward Gierek? Dlaczego Polacy wspominają go z sentymentem mimo że przez lata spłacali kredyty, które w ich imieniu zaciągnął? Odpowiedzi na to pytanie szuka Rafał Kalukin w artykule, który przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".