Ci, którzy oczekują dodatkowych zastrzyków gotówki, ulegają teorii „pobudzania" – że każdy problem można rozwiązać wstrzyknięciem dodatkowych pieniędzy do gospodarki. Tymczasem to magiczna teoria. To keynesizm w najbardziej prymitywnym wydaniu. Wraz z Andrzejem Rzońcą w 2008 r. opublikowaliśmy na ten temat tekst w „Financial Times”. Motto tekstu: „Uważajmy, by lekarstwo nie okazało się gorsze od choroby” - mówi w rozmowie z "Wprost" były wicepremier, minister finansów i prezes NBP prof. Leszek Balcerowicz.
Balcerowicz przekonuje, że obecnie "obserwujemy fiasko doktryny, że gospodarkę można zawsze pobudzić dzięki agresywnej stymulacji fiskalnej". - Pamiętam, jak MFW czy „Financial Times" wynosiły pod niebiosa Chiny, że potrafią z dnia na dzień tą wajchą stymulacji machnąć. Okazuje się teraz, że stymulacja fiskalna przyczyniła się do kolejnego kryzysu – kryzysu zadłużenia niektórych państw - podkreśla ekonomista.
Zdaniem byłego prezesa NBP, mimo napływających z różnych krajów symptomów kryzysu ekonomicznego, świat nie znalazł się jeszcze w punkcie z którego nie ma powrotu. - Nadmierny dług publiczny może stanowić zarzewie kryzysu w krajach nadmiernie zadłużonych. Sygnały z rynków finansowych to bodźce dla polityków, by nie odkładać reform - wyjaśnia prof. Balcerowicz. Jego zdaniem politycy nie powinni bać się reform ponieważ odkładając je "można przegrać wybory". - To stało się na przykład ostatnio w Portugalii. Pod presją rzeczywistości upada mit rozbudowanego państwa socjalnego. Nawet premier Hiszpanii José Zapatero – jeszcze kilka miesięcy temu idol lewicy, bo „stymulował" gospodarkę wydatkami publicznymi – teraz realizuje politykę budżetową, której nie powstydziłaby się Margaret Thatcher - zauważa.
Zdaniem byłego prezesa NBP, mimo napływających z różnych krajów symptomów kryzysu ekonomicznego, świat nie znalazł się jeszcze w punkcie z którego nie ma powrotu. - Nadmierny dług publiczny może stanowić zarzewie kryzysu w krajach nadmiernie zadłużonych. Sygnały z rynków finansowych to bodźce dla polityków, by nie odkładać reform - wyjaśnia prof. Balcerowicz. Jego zdaniem politycy nie powinni bać się reform ponieważ odkładając je "można przegrać wybory". - To stało się na przykład ostatnio w Portugalii. Pod presją rzeczywistości upada mit rozbudowanego państwa socjalnego. Nawet premier Hiszpanii José Zapatero – jeszcze kilka miesięcy temu idol lewicy, bo „stymulował" gospodarkę wydatkami publicznymi – teraz realizuje politykę budżetową, której nie powstydziłaby się Margaret Thatcher - zauważa.
Co, zdaniem Balcerowicza, może zrobić przeciętny Polak, aby uchronić się przed skutkami potencjalnego kryzysu? - Każdy dorosły obywatel Polski ma od 20 lat wpływ na to, jak działają politycy, ponieważ może ich wybierać. Niech wybiera takich, którzy zrealizują potrzebne reformy. To najlepszy sposób na zabezpieczenie się przed kryzysem - uważa były prezes NBP.
Wywiad Ryszarda Holzera i Sebastiana Stodolaka z Leszkiem Balcerowiczem można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".