Podtrzymuję swoja apolityczność. Propozycje były, ale moja odmowa została odebrana ze zrozumieniem.
Michał Mrokowski: Dlaczego tak długo zwlekał pan z decyzją o rozstaniu z armią? Czy podejmował pan próby zmiany wojskowej rzeczywistości, a jeśli tak to dlaczego odpowiedzialny za armię minister obrony nie brał ich pod uwagę?Decyzję o odejściu z armii podjąłem szybko. Bardzo szybko. Dowódcą Wojsk Lądowych byłem od września 2006 roku. To była nieustanna walka z urzędniczą niemocą praktycznie o wszystko - nawet o buty dla żołnierzy do Afganistanu. Takich walk było wiele, ale istota ich wszystkich tkwi w braku kompetencji wielu osób na wysokich stanowiskach, dla których dobro żołnierza jest zjawiskiem zupełnie obcym.
Zmieniłem w Wojskach Lądowych wiele – gdybym jednak zaczął wymieniać te zmiany wyszłoby na to, że się chwalę.
Krzysztof Kołodziejczyk: Jakie są pana dalsze plany zawodowe? Chce pan jeszcze pracować dla armii?Będę mógł powiedzieć coś więcej na temat moich planów zawodowych na początku września. Aktualnie staram się wszędzie promować polski przemysł zbrojeniowy. Dla armii zawsze mógłbym pracować. Tyle, że na razie armia nie ma takich potrzeb. Cóż - polityka.
Juliusz Iwanicki: Jak ocenia pan realne szanse na obronę terytorium Polski w przypadku jakiegoś konfliktu zbrojnego na jej wschodnich granicach? Jak długo polskie wojska mogłyby prowadzić operacje obronne i w ilu województwach mogłyby podjąć skuteczną obronę?Możliwości obronne Polski są ograniczone. Pobieżna analiza pozwala stwierdzić ,że dysponujemy siłą jednego korpusu. To naprawdę niewiele. Co innego mnie jednak naprawdę niepokoi – chodzi o potencjał bojowy NATO.W zasadzie w Europie jest niewiele sił zdolnych udzielić nam wsparcia. Amerykanie wyprowadzili ich trzon ze Starego Kontynentu - mają inne rejony zainteresowania i zaangażowania. Niemcy redukują swoją armię, Francja pokazuje swój potencjał nad Libią, inni bić się za Polskę nie będą.
I tu dostrzegam niebezpieczeństwo.
Jakub Grzedziński: Jak skomentuje pan wypowiedź byłego wiceszefa MON Romualda Szeremietiewa, który mówił o całkowitej bezsilności polskiej armii? Szeremietiew przekonuje, że dziś art. 26 konstytucji mówiący o tym, że „Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic" nie mógłby zostać wypełniony.Niestety, ale muszę się zgodzić z panem Szeremietiewem. O tym, że ma on rację świadczą ostatnie informacje w mediach oraz gorące dyskusje na temat wojska mocno obnażające oblicze armii. Przykro tego słuchać.
Krzysztof Kołodziejczyk: Czy pana zdaniem decyzja o likwidacji specpułku była słuszna?
Sprawa 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego budzi emocje. Moim zdaniem reorganizacja, przeformowanie czy nawet sformowanie od nowa w przypadku tej jednostki było nieuniknione. Wynika to przede wszystkim z faktu wyposażenia tej jednostki w nowy typ samolotów – taki proces przezbrojenia trwa od 4 do 6 lat i obejmuje szkolenie personelu technicznego i latającego. W świetle tych faktów decyzja o rozformowaniu jednostki wydaje się uzasadniona.Paweł Jakuszko: Dlaczego tylko w Polsce siły specjalne funkcjonują w ramach oddzielnego rodzaju Sił Zbrojnych RP? W innych krajach jednostki specjalne są elementem poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych.
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych: Utworzenie Sił Specjalnych, jako rodzaju Sił Zbrojnych, było w mojej ocenie raczej spełnieniem ambicji personalnych, aniżeli potrzeb operacyjnych. Konsekwencją tych ambicji były deklaracje znacznie przekraczające możliwości Wojska Polskiego, w tym m.in. możliwości finansowe. W innych armiach, znacznie większe siły specjalne wchodzą w skład innych rodzajów Sił Zbrojnych, a dowodzone są przez wyspecjalizowane komórki wchodzące w skład sztabu danego rodzaju SZ. W Polsce „nadbudowa" sił specjalnych jest przeogromna i moim zdaniem operacyjnie nieefektywna. Warto to sprawdzić w boju. Może na początek porównać do innych tego typu struktur.Rafał Walentek: Chciałbym spytać o przenosiny Dowództwa Wojsk Lądowych z Warszawy do Wrocławia, zainicjowane przez ministra Bogdana Klicha. Sztab Generalny, minister, prezydent i premier są w Warszawie. Jaki jest sens, aby DWLąd był we Wrocławiu?
Uściślijmy - przenosiny były pomysłem wiceszefa MON gen. Czesława Piątasa. We Wrocławiu likwidowano wiele jednostek, więc wymyślono żeby przenieść tam dowództwo bez względu na koszty, które szacowano wówczas na około 550-600 mln zł. Działo się to w czasie, gdy brakowało środków na sprzęt dla żołnierzy wyjeżdżających do Afganistanu. Warto może dodać, że były wiceszef MON pochodzi z Wrocławia… Warto pochylić się nad oficjalnym powodem przenosin dowództwa i pozbawiać dyplomów autorów tego uzasadnienia.A tak na marginesie - w ciągu kilkunastu ostatnich lat wiele jednostek zniknęło, a jednocześnie wiele nowych powstało - głównie w miejscach z których pochodzili, lub z którymi byli związani, decydenci. Ile kadry utracono, ile zmarnowano pieniędzy?
Michał Lisiak: Panie generale czy uważa pan, że polskie wojska lądowe powinny przesiąść się na kołowe platformy? Jak widzi pan przyszłość polskich wojsk lądowych - mieszane brygady, wyposażone w czołgi, BWP i KTO? A może armia powinna się przesiąść wyłącznie na kołowe transportery opancerzone?Proponuję szukać odpowiedzi na to pytanie na moim blogu. Tam obszernie się do tej kwestii odnoszę. Na pewno nie należy rezygnować z gąsienic - koła nie są skuteczne w każdym terenie. Mówiąc krótko: jestem zwolennikiem posiadania zarówno kołowych, jak i gąsienicowych pojazdów. To znacznie zwielokrotnia możliwości bojowe armii.
Michał Kryska: Grecja na granicy z Turcją buduje rów. Biorąc jego wymiary, położenie, stosunki między krajami oraz wymiary, trudno wierzyć, że ma on służyć zatrzymywaniu imigrantów – chodzi raczej o zatrzymanie m.in. tureckich czołgów. Turcja i Grecja należą do NATO, podobnie jak Polska. Co przewidują polskie zobowiązania wobec NATO odnośnie w przypadku konfliktu między dwoma innymi krajami Sojuszu?
Nie wiem nic o takich zobowiązaniach. Na pewno wzajemna, wielowiekowa niechęć Grecji i Turcji nie wróży dobrze konsolidacji Sojuszu. A w miarę, jak słabnie Grecja, rośnie realna siła Turcji. Na armię tego kraju od lat patrzę z podziwem i zazdrością.
Oskar Mićko: Wspomniał pan kiedyś, że armia powinna posiadać możliwość trzykrotnego wzrostu liczebności na czas wojny i że w armiach zachodnich rezerwę do mobilizacji stanowią opłacani byli wojskowi. Jak wyobraża sobie pan powstanie takiej rezerwy, jej szkolenie oraz wyposażenie na czas wojny? Na podstawie danych Departamentu Kadr MON można dojść do wniosku, że obecna rotacja oficerów i podoficerów nie pozwoli na utworzenie tak licznej rezerwy nawet przy założeniu, że każdy odchodzący ze służby wyraziłby chęć zostania opłacanym rezerwistą.Rezerwowa część armii to temat na obszerny materiał. Obecnie działające Narodowe Siły Rezerwy nie spełniają wymogów jeśli chodzi o dostarczenie armii żołnierzy rezerwy. To „szara piechota" – a tymczasem żołnierze rezerwy to przeważnie specjaliści, których kondycja podtrzymywana jest w ramach powołań na ćwiczenia rezerwy, w ramach jednostek wojskowych. Każda jednostka, w tym większość jednostek bojowych, ma tzw. vacaty czasu „W". Są to etaty dla żołnierzy rezerwy, których faktycznie już w armii nie ma. Nie szkolono ich i zestarzeli się. Na odtworzenie tych zasobów potrzeba ogromnych nakładów.
Moim zdaniem jednym z głównych zadań nowego MON jest pilne zbudowanie systemu zdolności mobilizacyjnych Sił Zbrojnych RP, m.in. w oparciu o żołnierzy rezerwy. Warto pochylić się nad tematem tzw. poboru ochotniczego. Wiem że wielu obywateli chce odbyć służbę wojskową.
Podsumowując - należy gromadzić rezerwy i szkolić je. Pomysły na to są, ale woli brak.Leszek Maksymilian Zalewski: Czy zgadza się pan z założeniami Strategicznego Przeglądu Obronnego opracowanego przez Departament Transformacji MON?
Mam bardzo wiele zastrzeżeń do Strategicznego Przeglądu Obronnego. Moim zdaniem jego założenia nie wynikają z oceny położenia i oceny strategicznej, a raczej z oczekiwań politycznych. Zasadniczym mankamentem SPO jest przekonanie o wieczności Sojuszu.
Michał Kupiec: Jak pan, panie generale widzi rolę Związku Żołnierzy WP w systemie armii zawodowej? Czy to ma być społeczna otoczka armii czy związek zawodowy?
Przyznam szczerze, że nie mam przekonania do tego związku. Jest to organizacja politycznie sterowalna, mocno rozdyskutowana, a niewiele robiąca dla środowiska wojskowego. Ta organizacja wymaga albo głębokiej reorganizacji, albo zmiany formuły. Widzę tu rolę dla stowarzyszeń zrzeszających żołnierzy danej jednostki, formacji, z ich nieetatowym przedstawicielstwem określającym roczną politykę działania.Marcin Kasprzak: Jakie książki lubi pan czytać?
Czytam wszystko, co dotyczy wojskowości. Głównie to, co ma znamiona rozważań operacyjnych. Jest wiele ciekawych publikacji tego typu – autorzy to głównie byli dowódcy. Polecam uwadze publikację francuskiego generała Adolphe’a Goutarda „Wojna straconych okazji". Wspaniała lekcja sztuki wojennej.Mam słabość do wojny obronnej 1939 roku - może dlatego, że walczyli w niej moi dwaj dziadkowie .Jeden z nich oddał życie za ojczyznę. Uważam się prawie za eksperta w tej dziedzinie.