Drugą osobą jest Radosław Nielek, przyjaciel ze Szczecina, syn kolegi ojca. Nielek zna przewodniczącego od piaskownicy, dziś jest jego consigliere: należy do partii, ale nie pcha się przed kamery ani na Wiejską, urzęduje przy Rozbrat. Doradza w tych sprawach, na których nie zna się ojciec przewodniczącego. To marketing, nowe technologie, prowadzenie kampanii.
Pan Bernard, kolega Nielek i sam Napieralski uważają, że najpierw trzeba chwycić partię za twarz i ugruntować przywództwo. Dopiero potem będzie można otworzyć się na ludzi z zewnątrz: przedstawicieli ruchu gejowskiego, feministki, liberałów w stylu Rosatiego i kogo tam jeszcze. To polityczny elementarz. Wojciech Olejniczak chciał zrobić odwrotnie, nie zabezpieczył sobie tyłów, lecz zabrał się do poszerzania wyborczej bazy. I co? Jak to się ładnie mówi w partii, został posprzątany.
Czy Grzegorz Napieralski promuje młodych w SLD, bo woli lojalność klubu od wyniku wyborczego? Czy SLD kroczy drogą LPR-u? Dlaczego Włodzimierz Czarzasty sądził, że Napieralskiego "porąbało"? Czy działacze starego pokolenia to dla Sojuszu szansa czy balast? Czy Napieralski to zakładnik baronów? Tekst Michała Krzymowskiego w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.