W rozmowie z "Wprost" Olejnik opisuje zmiany, jakie zaszły w jej diecie. W latach 90. dziennikarka "żywiła się herbatnikami i pracą". Jadła "buły". - To było takie nerwowe, nienaturalne - wspomina. - W pewnym momencie zmieniłam sposób odżywiania. Jakoś tak mnie naszło i przestałam jeść czerwone mięso. A któregoś razu obudziłam się i przestałam jeść drób - dodaje. Teraz Monika Olejnik jada ryby i owoce morza, "popijając oczywiście dobrym winem". - Jesteśmy zieloną wyspą i krainą sushi, które można zamówić nawet do pracy - cieszy się.
Do zmiany diety Olejnik dołożyła fitness. - Zaczęłam chodzić dziewięć lat temu - wyznaje. - Mam odskocznię, spotykam ciekawych ludzi i zajmujemy się zupełnie czymś innym niż polityką - opisuje. - Jak widzę jakiegoś kolegę dziennikarza, który mógłby zacząć dbać o siebie, mógłby trochę schudnąć, to myślę, że miałby wtedy radośniejszy wygląd, inne poczucie humoru i inne spojrzenie na świat, mniej czarne i pesymistyczne - podkreśla dziennikarka Radia Zet.
Jak przez ostatnie 20 lat zmieniali się polscy politycy i dziennikarze? Dlaczego? Który ze współpracowników Bronisława Komorowskiego mógłby być Herkulesem-mulatem? Jak Aleksander Kwaśniewski zawstydził Olejnik i Sianeckiego? Czy w Polsce jest kult młodości? I po co komu ten cały fitness? W najnowszym "Wprost" Piotr Najsztub i Monika Olejnik rozmawiają o apetycie na życie, kremach, cellulicie, operacjach plastycznych sporcie i nowym stylu życia.