Grzegorz Bierecki, szef SKOK, do polityki idzie bez rozgłosu. Ale jeśli do niej wejdzie, zamierza być groźny.
Pisać o kandydacie Grzegorzu Biereckim to zajęcie ryzykowne. Można udławić się cukrem albo zakrztusić pozwami sądowymi. W gazetach, które lubią prezesa, Bierecki jest lepki od lukru („Jego żona, która wciąż przechowuje zasuszoną różę, mówi, że nigdy nie dostała cenniejszej biżuterii"). Z bezkompromisowych pytań („Pan jako prezes SKOK wie o gospodarce bardzo dużo. Jak jest naprawdę?") wynurza się jako postać pomnikowa. Zasłużony i uhonorowany. Opatrznościowy mąż, człowiek, który chroni pieniądze obywateli przed zagrożeniem ze strony obcego kapitału.
W gazetach, które prezesa nie lubią, Bierecki to człowiek, który z dziennikarzami walczy brutalnie, a SKOK to parabanki, które nie chcą się poddać niezależnemu nadzorowi.