Kilka miesięcy po śmierci JFK 34-letnia Jackie Kennedy udzieliła siedmiu ponadgodzinnych wywiadów byłemu doradcy męża, historykowi Arthurowi M. Schlesingerowi Jr. Zapieczętowane taśmy czekały na ujawnienie blisko pół wieku. Teraz może ich posłuchać każdy.
Najzabawniej brzmią osady postaci dziś pomnikowych, wypowiadane dziewczęcym głosem z charakterystycznym przydechem i nienaganna dykcja damy. O Charles’u deGaulle’u młoda wdowa mówi „ten egomaniak" i „złośliwiec". Martin Luther King – uznawany dziś niemal za mesjasza – to „pozer", „krętacz” i erotoman, który, jak wynikało z nasłuchu FBI, notorycznie zdradzał żonę. Jackie nie mogła wybaczyć mu „kpin z pogrzebu” męża. „Nie mogę myśleć o Martinie Lutherze Kingu bez niechęci. Jest po prostu okropny”. Indira Gandhi była „starą mumią – zgorzkniałą, arogancką, straszną babą”. Spytana o Franklina D. Roosevelta odparła: „Szarlatan jest chyba za mocnym słowem, ale zrobił okropnie dużo, by na nie zasłużyć”
Jackie natomiast słowem nie zająknęła się o romansach męża. Pominęła również ukrywana przed opinia publiczna chorobę Addisona, która była przyczyna uzależnienia JFK od amfetaminy.
Jacqueline Lee Bouvier Kennedy Onassis to amerykańska legenda. Była jedną z pierwszych celebrytek w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, ikon popkultury, gdy popkulturowa ikonografiia dopiero się rodziła. Andy Warhol wykorzystał wizerunek Jackie w słynnej serii sitodrukowych portretów, wiedząc, że sprzeda się równie dobrze jak twarze Elvisa Presleya,Marilyn Monroe i Liz Taylor.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 19 września