Górale z Podhala idą do sądu w obronie dobra narodowego, czyli kolejki na Kasprowy Wierch, którą państwo postanowiło sprzedać.
Piszemy pozew zbiorowy. A jak się nie uda przed sądem, to przejdziemy gładko do mordobicia – zapowiada groźnie Zofia Bigos, założycielka Stowarzyszenia Właścicieli i Współwłaścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach, góralka szerzej Polakom znana z telewizji. Zwrotu hal, dolin, lasów, a nawet szczytów może domagać się kilka tysięcy rozgoryczonych górali z Murzasichla, Gliczarowa, Bukowiny Tatrzańskiej i Zakopanego.
Wiadomość o tym, że PKP, właściciel Polskich Kolei Linowych, postanowiły za zgodą ministra skarbu sprywatyzować PKL, w tym także kolejkę na Kasprowy, gruchnęła wiosną. We wrześniu zdumieni górale usłyszeli, że do kupna PKL przymierzają się słowacka firma Tatry Mountain Resorts, potentat, który jest właścicielem baz narciarskich w Tatrach Wysokich.
– Oddajemy konkurencji dojna krowę. A przy okazji także dobro narodowe - mówi Dariusz Galica, były zakopiański radny, dziś przedsiębiorca.
Bo Polskie Koleje Linowe to firma dochodowa. Należą do niej w Zakopanem kolejki na Gubałówkę i Butorowy Wierch, a także Górę Parkową w Krynicy-Zdroju, Palenicę w Szczawnicy, Żar w Międzybrodziu Żywieckim, Mosorny Groń w Zawoi. A także kolejka na Kasprowy, której niedawna modernizacja kosztowała podatników 70 mln zł.
– W sumie ze wszystkich naszych inwestycji rocznie mamy prawie 10 mln zł zysku - przyznaje Andrzej Laszczyk, prezes PKL. - Mielibysmy i wiecej, gdyby nie to, że Kasprowego rozbudowywac nie wolno. To przecież Tatrzański Park Narodowy. Z parkiem władze PKL nie raz się kłóciły, ale teraz stoją z nim w jednym szeregu.
Wiadomość o tym, że PKP, właściciel Polskich Kolei Linowych, postanowiły za zgodą ministra skarbu sprywatyzować PKL, w tym także kolejkę na Kasprowy, gruchnęła wiosną. We wrześniu zdumieni górale usłyszeli, że do kupna PKL przymierzają się słowacka firma Tatry Mountain Resorts, potentat, który jest właścicielem baz narciarskich w Tatrach Wysokich.
– Oddajemy konkurencji dojna krowę. A przy okazji także dobro narodowe - mówi Dariusz Galica, były zakopiański radny, dziś przedsiębiorca.
Bo Polskie Koleje Linowe to firma dochodowa. Należą do niej w Zakopanem kolejki na Gubałówkę i Butorowy Wierch, a także Górę Parkową w Krynicy-Zdroju, Palenicę w Szczawnicy, Żar w Międzybrodziu Żywieckim, Mosorny Groń w Zawoi. A także kolejka na Kasprowy, której niedawna modernizacja kosztowała podatników 70 mln zł.
– W sumie ze wszystkich naszych inwestycji rocznie mamy prawie 10 mln zł zysku - przyznaje Andrzej Laszczyk, prezes PKL. - Mielibysmy i wiecej, gdyby nie to, że Kasprowego rozbudowywac nie wolno. To przecież Tatrzański Park Narodowy. Z parkiem władze PKL nie raz się kłóciły, ale teraz stoją z nim w jednym szeregu.
Jakie szanse mają górale w starciu z PKP - w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 10 października