Ale ona odczytuje go inaczej: to atak. Wpada w histerie. Płacze. Podwładni patrzą na siebie wymownie.
Według nich przez ostatnie cztery lata dzień w gabinecie Ministerstwa Zdrowia zaczyna się od przeglądu prasy. I reagowania na to, co akurat się pojawiło. Przy czym reakcje bywają różne.
Czy 55-letnia Ewa Kopacz odejdzie ze stanowiska ministra, bo Donald Tusk namaści ją na funkcję marszałka Sejmu? – Jeśli to prawda, to na cześć odchodzącej minister obalam butelkę czerwonego wina – zapewnia nas jedna ze znaczących postaci w resorcie zdrowia. – I z tej radości nie będę pił sam. Dlaczego? Bo zrobiła mniej, niż mogła. Nie ma ustawy o likwidacji NFZ, który funkcjonuje wciąż tak, jak zostawił go minister Marek Balicki.
Krytycy Kopacz punktują jej błędy: nie ma prywatnych ubezpieczeń, jest chaos informacyjny. Kilka projektów ustaw autorstwa jej ekipy było tak słabych, ze nawet nie wyszły z rządu. Najważniejsze sprawy zdrowotne przeszły przez Sejm pod koniec kadencji. Donald Tusk kilka miesięcy temu podawał, ze jednym z sukcesów Kopacz jest… niekupienie szczepionki na świńską grypę.Zima 2009 r.: widmo pandemii świńskiej grypy paraliżuje rządy w Europie. Wszyscy kupują szczepionki. Polska nie kupuje. Dziś już wiadomo, ze WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) rekomendowała szczepionki w czasie, gdy jej eksperci byli powiązani z firmami farmaceutycznymi. Ewa Kopacz chodzi w aureoli uczciwości i mądrości. Pracownik naukowy szpitala przy ul. Banacha w Warszawie: – Czy to sukces? Przy zgonie ponad 100 osób podejrzewano w Polsce wirus świńskiej grypy. Wyobraźcie sobie groby 100 osób. Z taką wizją ciężko mówić o sukcesie.
Sylwetka minister zdrowia i prawdopodobnie przyszłej marszałek Sejmu Ewy Kopacz już w poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"