– I wtedy trzeba wezwać egzorcystę, ale, niestety, raz się udaje wypędzić szatana, a czasem nie. Tak, to było ciekawe. Zazwyczaj jednak na religii nie ma fajerwerków. – Katechetka sprawdza obecność, potem się modlimy, ona dyktuje temat, trochę pogada i koniec. Czy jest jakaś dyskusja? – chłopak zastanawia się chwilę. – Nie, raczej nie rozmawiamy. Ostatnie 20 minut uczniowie mają dla siebie, pani prosi tylko, żeby byli cicho. Ona w tym czasie poprawia sprawdziany innych klas albo uzupełnia dziennik. Co kilka tygodni robi im kartkówkę ze znajomości modlitw i przykazań. – Ważne jest też zachowanie. Im ktoś mniej przeszkadza, tym lepszą ma ocenę – mówi Jacek.
Kiedy rok temu Kościół katolicki podsumowywał 20 lat od powrotu religii pod szkolne dachy, otrąbiono sukces. W liście do wiernych biskupi napisali, że „katecheza znalazła w szkole swoje miejsce", a katoliccy publicyści wyliczali korzyści, jakie dało jej przeniesienie z przykościelnych salek. Najważniejsze: masowe uczestnictwo młodzieży, a także lepsza jakość katechezy. Rzeczywiście: w szkolnej katechezie bierze udział około 90 proc. uczniów. Najwięcej w podstawówkach (bo przecież Pierwsza Komunia Święta), nieco mniej w gimnazjach i szkołach średnich.
Z jakością tych zajęć – wbrew pobożnym życzeniom publicystów – jest gorzej. Gdy w 2009 r. studenci socjologii Uniwersytetu Łódzkiego zapytali uczniów kilku szkół średnich, co najczęściej robią na lekcjach religii, aż połowa odpowiedziała: odrabiam zadania z innych przedmiotów. Jedna trzecia rozmawiała z kolegami, a 5 proc. spało.
Z sondażu wynikało, że na lekcje religii chodzi się przede wszystkim z powodu wiary w Boga, ale także po to, by dostać zaświadczenie o ukończeniu nauk przedmałżeńskich. Co trzeci licealista nie ukrywał, że uczestniczy w katechezie, bo chce sobie podwyższyć średnią ocen na świadectwie. Nie jest to specjalnie trudne – twierdzili – bo katecheci wystawiają ocenę z religii, biorąc pod uwagę przede wszystkim… zawartość zeszytów.O tym, czy religia jest potrzebna w szkołach, jak te zajęcia są prowadzone i co dają uczniom, czytaj w poniedziałkowym "Wprost" w artykule Renaty Kim