Jacek Kurski na przedostatnim posiedzeniu Komitetu Polityczne-go PiS porównał tę partię do Korei Północnej – dowiedział się „Wprost”. – Nie wypieram się tego. Sytuacja w partii jest taka, że skojarzenia nasuwają się same – przyznaje sam eurodeputowany.
Słowa Kurskiego były reakcją na wywód Jarosława Kaczyńskie-go – prezes PiS stwierdził m.in., że nikt nie blokuje debaty wewnątrz partii. Przypomniał też, że jedno z ostatnich posiedzeń komitetu politycznego było w całości poświęcone rozliczeniu ostatniej kampanii wyborczej. Kurski w odpowiedzi odwołał się do ostatniego posiedzenia klubu parlamentarnego PiS. – Jeśli demokracja ma wyglądać tak, że prezes nie udziela nikomu głosu i przetrzymuje mikrofon, to znaczy, że zmierzamy w kierunku Korei Północnej – stwierdził.
Sam Kurski nie wypiera się tych słów. – Koledzy nie konfabulują, rzeczywiście powiedziałem coś o Korei Północnej półżartem. Ale te skojarzenia nasuwają się same. Na posiedzeniu klubu prezes nie udzielił nikomu głosu, przetrzymywał mikrofon, nie dopuścił ludzi do komisji skrutacyjnej, w sposób problematyczny liczył głosy podczas głosowania i kazał posłom podpisywać deklaracje lojalności. To parodia demokracji – przekonuje eurodeputowany w rozmowie z „Wprost".
Sam Kurski nie wypiera się tych słów. – Koledzy nie konfabulują, rzeczywiście powiedziałem coś o Korei Północnej półżartem. Ale te skojarzenia nasuwają się same. Na posiedzeniu klubu prezes nie udzielił nikomu głosu, przetrzymywał mikrofon, nie dopuścił ludzi do komisji skrutacyjnej, w sposób problematyczny liczył głosy podczas głosowania i kazał posłom podpisywać deklaracje lojalności. To parodia demokracji – przekonuje eurodeputowany w rozmowie z „Wprost".