- Jestem zorientowany, gdzie Kartezjusz, gdzie Monteskiusz, gdzie Szekspir, a gdzie średniowiecze i mam w sobie ład humanistyki, bo w tym kierunku się kształciłem. A to już im niepotrzebne, bo oni mają internet. Mój sztafaż edukacji, związków przyczynowo-skutkowych nie buduje już u nich mojego autorytetu - przyznaje aktor. I dodaje, że młodzi patrzą na niego pilniej, kiedy mówi "z której nogi na którą przenieść ciężar ciała, żeby się nie denerwować na scenie". - Jak mówię, żeby przenieść ciężar ciała na pięty. Albo jak sprawdzić rozporek na scenie, czy nie masz rozpiętego, żeby głupio nie wyglądać - wylicza.
- Tylko czy na to potrzeba było profesora zwyczajnego, żeby tych parę rzeczy tym ludziom mówić? - zastanawia się Stuhr.
O "Habemus Papam" - najnowszym filmie z udziałem Jerzego Stuhra, o tym co wspólnego ma aktor z papieżem i o chorobie z którą walczy dziś słynny polski aktor i reżyser - przeczytacie sięgając po najnowszy numer tygodnika "Wprost".