Ze zdjęcia z wieczoru wyborczego Platformy specjalista od mowy ciała mógłby dużo wyczytać. Donald Tusk – na pierwszym planie – klaszcze, ale oczami łypie w prawo, gdzieś poza kadr. Widać, że kontroluje swoje emocje, ale prawdziwie się cieszy. Ewa Kopacz – tuż przy premierze, w ostrej, różowej sukience – jest w euforii, coś krzyczy i w geście zwycięstwa zaciska pięść. Anna Nehrebecka, potargana i wzruszona, zagryza wargę. Radosławowi Sikorskiemu oczy śmieją się same, a Michał Boni – w tylnym rzędzie – rozmarzony delektuje się chwilą, wyciąga głowę wysoko, wysoko. Jedyną osobą, która do tego towarzystwa nie pasuje, jest Grzegorz Schetyna. Stoi zastygły. Niby klaszcze, ale dłonie ma jakieś zesztywniałe. Wzrok nieruchomy, twarz zmęczona i ściśnięta. Wygląda, jakby właśnie zobaczył telebim, na którym zamiast wyborczych wyników ktoś wyświetlił mu komunikat: „Grzesiu, jest już po tobie".
– Grzesiu – zaczął Tusk. Podczas jednego ze spotkań pokazał marszałkowi to zdjęcie. – Coś minę masz tu niewyraźną. Dlaczego się z nami nie cieszysz?
Co odpowiedział Schetyna? Dlaczego Tusk go zmarginalizował? Jak premier tworzył rząd? Kto wypadł przed "ciotowanie"? Czym podpadł Kwiatkowski? Skąd w nowym gabinecie Mucha, Nowak i Gowin? Dlaczego polityk PO mówi, że jednym z głównych kryteriów przy tworzeniu składu było, by rząd dobrze wyglądał na obrazku? Odpowiedzi w najnowszym "Wprost".