Wyjazd integracyjny. Bo trzeba odreagować

Wyjazd integracyjny. Bo trzeba odreagować

Dodano:   /  Zmieniono: 
(Ilustracja: January Misiak) 
Popijawa zaczyna się już w autobusie, potem alkohol leje się strumieniami, a panie nie są zbyt pruderyjne. Komedię „Wyjazd integracyjny” mimo miażdżących recenzji obejrzało już blisko milion Polaków. Czy dlatego, że pracownicy korporacji integrują się tak jak na ekranie?
Być może twórcy komedii „Wyjazd integracyjny", pisząc scenariusz, inspirowali się zdarzeniem z imprezy jednego z banków z 2006 r.? W sieci można obejrzeć zdjęcia z bankietu, na którym integrujący się pracownik w garniturze w prążki zamiast kolejnego kotleta na oczach innych integrujących się skonsumował przy stole pijaną koleżankę.

Mój rozmówca Zbychu zapewnia, że film, w którym wyjazd integracyjny został pokazany z grubsza jako picie w trupa i „zadupczanie", nie jest daleki od prawdy. Zbychu już się nie integruje, dziś jest wiceprezesem dużego wydawnictwa, ale na integrację wysyła podopiecznych.

– Ja wiem, że dział sprzedaży, dla którego wynik jest bytem, pracuje pod taką presją, że raz na kwartał musi odreagować. Wysyłam sprzedawców z telemarketerkami, daję im na to dobry budżet. Co się tam dzieje, nie chcę wiedzieć, ale się domyślam - mówi Zbychu.

Co naprawdę robią Polacy na firmowych wyjazdach integracyjnych? Jakie konsekwencje niesie praca w korporacji? Odpowiedź w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".