Modelowy samiec z talentem

Modelowy samiec z talentem

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Jest wiele teorii na temat Janusza Głowackiego, ale mało kto wie, co tak naprawdę w nim siedzi. On sam latami skutecznie pracował na opinię zblazowanego bon vivanta i playboya. Ale czy to nie są tylko maski?
To nie będzie łatwy tekst. Wie pani, o aniołach pisze się kiepsko –  ostrzega prezes wydawnictwa Iskry Wiesław Uchański. – Ja mogę mówić spokojnie, bo nie jestem jego wydawcą, nie mam do niego interesów –  zaznacza, po czym rozpływa się w szczerych zachwytach. A za nim inni.

Agnieszka Glińska, reżyserka teatralna: – Janusz jest legendą – co tu dużo gadać.

Jerzy Iwaszkiewicz, felietonista i dziennikarz motoryzacyjny: – Normalnie człowiek żyjący pod taką presją chodzi w  Polsce nadęty i patrzy, gdzie tu sobie postawić pomnik. A on dalej chodzi w rozpiętej koszuli i sprawia wrażenie, że nic go nie obchodzi

Kazimierz Kutz, reżyser i senator: – To modelowy samiec, tylko w  najlepszym guście, z dobrej firmy, nawet – powiedziałbym – luksusowej. Rzadko natura daje taki produkt i jeszcze łączy go z talentem. Nie mogą sobie przypomnieć nikogo, kto otwarcie mówiłby o nim źle. Oczywiście to  jest Polska, więc za plecami, szeptem, owszem, ludzie mówią różnie.

 Głowacki miał już niemal 45 lat, kiedy postanowił podbić Broadway. Stan wojenny zastaje go – znanego w Polsce pisarza, felietonistę, autora scenariusza do „Polowania na muchy" Wajdy i współautora „Rejsu" Piwowskiego – w Londynie. Jego „Kopciucha" wystawia Danny Boyle (który później nakręci i „Trainspotting”, i „Slumdoga”). Waha się: wracać, nie  wracać. Wyjeżdża do Stanów.

Tekst Aleksandry Krzyzaniak-Gumowskiej o Januszu Głowackim czytajcie już w najnowszym "Wprost", od środy w kioskach.