Prezes NFZ: pacjenci mogą zapłacić za leki sporo więcej

Prezes NFZ: pacjenci mogą zapłacić za leki sporo więcej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Protest lekarzy sprawi, że miliony pacjentów będą musiały płacić za leki maksymalną stawkę (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ" będą realizowane z najwyższym stopniem odpłatności pacjenta - poinformował podczas posiedzenia komisji zdrowia prezes NFZ Jacek Paszkiewicz. Dodał, że takie pieczątki nie powodują nieważności recept.

Paszkiewicz wyjaśnił, że taki sposób postępowania wynika z rozporządzenia wykonawczego do ustawy refundacyjnej, w  którym zapisano, że jeżeli na recepcie nie będzie wpisanego poziomu refundacji, wówczas osoba wydająca lek w aptece będzie miała prawo uzupełnić takie dane, zamieszczając na rewersie recepty odpowiednią adnotację i swój podpis. W przypadku leku wymienionego w wykazie leków refundowanych z więcej niż  jednym poziomem odpłatności aptekarz wyda lek "za najwyższą odpłatnością określoną w tym wykazie". - Pacjenci otrzymujący recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ", mogą zapłacić za leki sporo więcej niż do tej pory - podsumował Paszkiewicz.

Paszkiewicz wyjaśnił, że w przypadku około 200 leków, ktore mają zmienne poziomy odpłatności (w zależności od rodzaju schorzenia, np. czy jest przewlekłe), niektórzy pacjenci mogą zapłacić nawet 70 proc. ceny preparatu, pomimo, że przysługuje im uprawnienie np. od opłaty ryczałtowej 3,20 zł. Chodzi o pacjentów, którym lekarz na recepcie nie określi stopnia refundacji. - To  jest nieetyczne zachowanie lekarzy, jeżeli z premedytacją nie wpisują osobie przewlekle chorej poziomu refundacji, bo w ten sposób działają na szkodę pacjenta - podkreślił prezes NFZ.

"Lekarze wybierają leczenie"

Kilkanaście tysięcy lekarzy, m.in. z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i  Porozumienia Zielonogórskiego zapowiedziało, że nie będą od 1 stycznia określali na  receptach poziomów odpłatności za lek i uprawnień pacjenta do refundacji. Protestują w ten sposób m.in. przeciwko zapisom ustawy refundacyjnej przewidującej kary finansowe za  niewłaściwe wypisanie recepty. Przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego twierdzą, że zrzeszeni w nim lekarze mają pod swoją opieką 12 milionów pacjentów.

- Uważamy, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić, nie tylko dlatego, że nie mamy narzędzi, ale także dlatego, że  zajmowałoby to większość czasu przeznaczonego na poradę lekarską - tłumaczył przyczyny odmowy wpisywania na receptach poziomu refundacji leku przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel po  posiedzeniu organizacji skupiających lekarzy: OZZL, Porozumienia Zielonogórskiego, Polskiej Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia oraz portalu Konsylium24. Decyzję w sprawie nieokreślania poziomu odpłatności podjęły wszystkie te organizacje. - Lekarze wybierają leczenie, a nie biurokrację - przekonywał Bukiel. Lekarze zapewnili jednocześnie, że w  sytuacji chorób przewlekłych na życzenie pacjenta będzie wydawane zaświadczenie o takiej chorobie.

Skąd ten protest?

W sporze chodzi o rozporządzenie określające sposób i tryb wystawiania recept i  obowiązek wpisywania przez lekarzy na recepcie poziomów odpłatności leków: B - bezpłatne, R - ryczałt, 30 proc., 50 proc., 100 proc. Lekarze sprzeciwiają się także wymogowi wpisywania na recepcie kodów uprawnień pacjenta do refundacji leków. Od 2 stycznia mają stawiać na receptach pieczątki: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Według rozporządzenia, jeżeli na recepcie nie będzie wpisanego poziomu refundacji, osoba wydająca lek w aptece będzie miała prawo uzupełnić takie dane, zamieszczając na rewersie recepty odpowiednią adnotację i swój podpis.

OZZL protestuje także przeciwko przepisom ustawy refundacyjnej (wchodzi ona w życie 1 stycznia) przewidującym, że lekarze błędnie wypisujący recepty, będą zobowiązani do zwrotu kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Ma być tak w przypadku wypisania recepty np. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych. Lekarz będzie też ponosił odpowiedzialność finansową w przypadku, gdy na recepcie wpisze niewłaściwy poziom refundacji leku. Szef OZZL zaznaczył, że w sporze po jednej stronie są rządzący, po drugiej lekarze, a pacjenci zostali "postawieni przez rządzących pośrodku". - Nie  my traktujemy pacjentów jako zakładników, to rządzący traktują pacjentów jak żywe tarcze i zasłaniają się pacjentami, gdy cokolwiek krytykujemy - zaznaczył Bukiel.

Prezydent i premier na ratunek?

- Pozostaje tylko zwrócić się z apelem do prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby zajął się tymi przepisami: trybem, formą i  czasem ich wprowadzenia. Prosimy o spotkanie z prezydentem - dodał wiceprzewodniczący OZZL Tomasz Underman. Zaznaczył, że chodzi mu o mediacje prezydenta, który powinien "powściągnąć Ministerstwo Zdrowia w chęci reformy i pokazać, że trzeba ją lepiej przygotować i dopracować". Underman dodał, że "protest pieczątkowy" lekarzy jest bezterminowy. - Żeby zmienić przepisy, trzeba wywierać presję - wyjaśnił.

Organizacje lekarskie zaapelowały także o pilne spotkanie do premiera Donalda Tuska. - Kluczowe są dwie sprawy - wykreślenie z ustawy przepisu nakładającego na lekarza odpowiedzialność finansową za błędne określenie stopnia refundacji danego leku oraz zmiana rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie recept refundowanych, które wymaga, aby lekarz wpisywał na recepcie stopień refundacji danego leku - mówił Krzysztof Radkiewicz z Porozumienia Zielonogórskiego. "Zmiany, które postulujemy, w najmniejszym nawet stopniu nie  zmienią nowych zasad polityki lekowej, wprowadzonej przepisami ustawy refundacyjnej, a usprawnią funkcjonowanie systemu" - napisali lekarze w piątkowym apelu do  premiera.

OZZL skupia blisko 35 tys. lekarzy z całego kraju. Porozumienie Zielonogórskie zrzesza natomiast 13 tys. lekarzy z 14 województw. W kraju jest ponad 120 tys. lekarzy.

PAP, arb