Francuski rząd zalecił kobietom, które mają wszczepione implanty francuskiej firmy Poly Implant Prothèse (PIP), żeby natychmiast zgłosiły się do chirurga i wkładki usunęły. Na całym świecie takie implanty ma 300 tys. kobiet. Magdalena jest prawdopodobnie pierwszą Polką, która na kontrolnym USG dowiedziała się, że nosi felerny implant PIP. Lekarz zalecił, by go jak najszybciej wyjęła, najlepiej w ciągu tygodnia. Siostra może poczekać dłużej, bo u niej wkładka jest przetarta, ale jeszcze nie pękła. Chirurdzy plastyczni, do których dzwoniła, uspokajali, że aż tak szybko nie trzeba wyciągać. Nie uspokoili jej.
Nie wiadomo, ile kobiet w Polsce ma felerne implanty. Wiadomo, że powikłania po upiększających zabiegach to w Polsce nic nadzwyczajnego. – Przychodzą ludzie po dziwnych operacjach. Implanty piersi za wysoko, za nisko, z cięciami nie do ukrycia, z uszkodzonymi mięśniami. Z odsysanym tłuszczem z ucha. Z ucha! Była nawet pacjentka, której chirurg zrobił plastykę odstających uszu w ten sposób, że naciął skórę za uchem i przyszył ucho do czaszki – mówi "Wprost" dr Andrzej Sankowski, który chirurgią plastyczną zajmuje się od 1975 r.
O groźnych operacjach plastycznych w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".