Katastrofa smoleńska dotknęła osobiście wiele osób – żony, mężów, rodziców i dzieci – najbliższych ofiar. Jak po niemal dwóch latach żyją wdowy? Niektóre walczą o własną prawdę o Smoleńsku. Inne oswajają Smoleńsk. Jeszcze inne po prostu starają się zapomnieć.
Ewa Komorowska: – Chcę żyć. Nie chcę zginąć w tej katastrofie. Dla wielu każda kolejna konferencja prasowa, przeciek ze śledztwa i nagranie z czarnej skrzynki oznacza tabletki na uspokojenie albo bezsenność. Telefony od znajomych i od nawiedzonych: – Słyszała pani, że rannych w katastrofie Rosjanie dobijali strzałami w tył głowy?
W pierwszych godzinach pojawia się informacja, że troje pasażerów tupolewa przeżyło. Niemal każda z nich trzyma się myśli, że to jej mąż jest wśród uratowanych. Ale to nieprawdziwa informacja. Z okładek tabloidów dowiadują się, jakie przedmioty zostały po ich mężach. W gazecie oglądają zdjęcia strzępów ubrań. Potem już na własne oczy w wielkiej hali pod Mińskiem Mazowieckim, dokąd zwożone są rzeczy ofiar. Książki, dokumenty, obrączki, garnitury. Wszystko śmierdzące, brudne i przesiąknięte naftą. Obrączki po mężach wieszają na szyi, na łańcuszkach albo chowają na dnie szuflady. Odbierają telefony od dziennikarzy. Po pytaniu „Pani X?" już wiedzą, kto dzwoni. Odkładają słuchawkę lub mówią, że pomyłka.
O tym, jak żyją wdowy, które w katastrofie smoleńskiej straciły swoich mężów, czytaj w poniedziałkowym Wprost