Ze śmiercią mu do twarzy

Ze śmiercią mu do twarzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
To produkt jak każdy inny – mówi z uśmiechem, przypalając cygaro. Za jego plecami wisi firmowy kalendarz: trumny, a przy nich nagie modelki pomalowane w narodowe barwy Szwecji, Norwegii, Niemiec... To rynki, które już podbił, podbija albo zamierza podbić.
W drodze do gabinetu Zbigniewa Lindnera przechodzi się przez „świat trumien". W centrum pomieszczenia stoi pięknie rzeźbiona sosnowa trumna. W przyszłym roku Lindner chce oddać ją na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przy ścianach – inne modele. Od prostych skrzyń po  wielokątne i wielopiętrowe funeralne cudeńka zdobione motywami roślinnymi, muzycznymi, wizerunkiem Buddy, piracką czaszką, a nawet... symbolem Euro 2012. – To tylko kilkanaście z około 300 naszych modeli –  mówi Lindner.

 Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim dwa lata temu, kiedy jego firma, Zakład Przemysłu Drzewnego Lindner z podpoznańskiego Wągrowca, opublikowała kalendarz z nagimi modelkami i zadbała, by został on zauważony przez popularne portale internetowe. Jedni byli zniesmaczeni, inni wstydliwie zaciekawieni, w każdym razie mało kto odmówił sobie kliknięcia w wizerunki rozebranych pań prężących się obok czy we wnętrzach produkowanych przez firmę trumien. Jednak prawdziwy światowy rozgłos przyszedł dopiero teraz. Na początku stycznia „Financial Times" poinformował w sporym tekście, że Polska stała się trumniarską potęgą na europejską skalę, a jednym z głównych twórców tej potęgi jest właśnie Zbigniew Lindner.

„Financial Times" rzadko pisze o  przedsiębiorstwach z Polski. Wcześniej zajął się Leszkiem Czarneckim i  jego Getin Bankiem oraz Dariuszem Miłkiem, producentem butów, właścicielem firmy CCC. Skąd to nagłe zainteresowanie jednego z dwóch najbardziej prestiżowych (obok „The Wall Street Journal") dzienników gospodarczych świata tym dość nieprzyjemnym tematem? Otóż zaczęło się od  pogrzebu Václava Havla. Dlaczego – narzekali Czesi – pochowano go w  trumnie sprowadzonej z Polski, a nie w narodowej, czeskiej?!

Zbigniew Linder jest bohaterem tekstu Sebastiana Stodolaka, który możecie przeczytać już w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"